sobota, 20 lutego 2016

Przemówienie Jana Bażyńskiego do Kazimierza IV Jagiellończyka według Schütza.

Schütz C., Historia Rerum Prussicarum. Tekst niemiecki z wydania gdańskiego 1594, str. 198—200.

Kraków, po 20 lutego, przed 6 marca 1454. Jan Bażyński w imieniu ludności Prus poddaje się wraz z całym krajem Kazimierzowi Jagiellończykowi, królowi polskiemu.

Najjaśniejszy, najpotężniejszy, najłaskawszy królu!
 
Ziemie i  miasta Związku Pruskiego  wysyłają nas do W. K. M. jako do chrześcijańskiego pana i króla, by ich niniejszą sprawę oraz ciężki ucisk W. K. M. przedłożyć oraz sposobem najpoddańszym prosić o radę, pomoc i poparcie, ile można by uzyskać. Przypomina sobie bowiem W. K. M., że wiele z ziem pruskich, jak szczególnie pomorska, michałowska i chełmińska ziemia, przez długie lata należały do przodków W. K. M. i przez nich były rządzone chwalebnie i przy wszelkiej pomyślności. W czasie jednak, gdy dzicy Prusacy i pogańskie ludy Natangów, Sudawów, Żmudzinów, Litwinów i ich sąsiadów nas, jako- nad granicami siedzących ludzi, napadały często i wiele i prawie że wyniszczyły wówczas to zostali przez   W. K. M. przodków sprowadzeni panowie zakonni albo Krzyżacy, jako mający wojować z wrogami chrześcijaństwa i którzy to w tym właśnie celu swój Zakon ustanowili, i została im ziemia chełmińska pod szczególnym warunkiem nadana, by Prusaków wypędzili i ziemię zajęli, przy czym my, jako wierni poddani, krwią i mieniem chętnie udzielaliśmy pomocy i czyniliśmy tak ponad 50 lat,  zanim ich mogliśmy pokonać. Za to dał nam w. m. Herman v. Salza i Eberhardt v. Sene rozległy przywilej, wolność i swobodę jako wynagrodzenie za nasze szkody i myśleliśmy, że odtąd w pokoju i rozbudowie kraju żyć będziemy. Ale jak zwyczajnie jest z chciwymi, że im więcej który ma, tym więcej chce mieć, nie poprzestał na tym Zakon, lecz zagarnął dla siebie z pomocą dziwnych praktyk ziemię pomorską od synów Świętopełka a ziemię michałowską od ks. Leszka z Kujaw, a także napastował ziemię litewską, która przedtem była pogańska; to jednak Jagiełło, ojciec W. K. M., gdy jako król w Polsce był koronowany, doprowadził ją do wiary Chrystusowej, i dlatego powinna była być słusznie potem pozostawiona przez Zakon w pokoju. Jednak my, biedni ludzie, byliśmy zmuszeni mimo to wyprawiać się i wojnę prowadzić również przeciw naszym własnym przyjaciołom i jednej wiary wyznawcom, przeciw Polakom i Litwinom, waszym przodkom chwalebnej pamięci, a co my przecież bardzo niechętnie i przeciw naszym wolnościom i uchwałom na zjazdach czyniliśmy. Tak więc Zakon, u którego nie było nigdy słusznego ani chrześcijańskiego porządku, przez cały czas swoją potęgę i przygotowania wojenne zamiast na wrogów imienia Chrystusowego obracał przeciw własnym swym lennym panom i naszej pomocy do tego nadużywał; na tym wszakże jeszcze nie poprzestając, gdy my sądziliśmy, że na mocy naszego chełmińskiego przywileju będziemy wolni od wszelkich ceł i obciążeń w kraju, — Zakon nałożył na nas różne nowe cła, opodatkowania i obciążenia, pogorszył nam monetę, miarę na łokciu i wadze skrócił, na dobytku i dobrach nas osłabiał i w ogóle stosował wobec nas różną samowolę i zachłanność, a przecież nie przyjęli oni nas jako poddanych po to, by nas uciskać i wyniszczać, lecz by utrzymać nas przy nadanych i ślubem zatwierdzonych wolnościach i prawach. Ostatnio, i to jest najgorsze, i — [z powodu czego] królestwa, ziemie i ludzie przechodzą spod jednego pana pod drugiego — popełnili wiele niesprawiedliwości w kraju, nikt sprawiedliwości nie przestrzegał, tyrania ponad miarę się rozwielmożniła, tak, że ilu dostojników kraju było, -tylu mieliśmy znosić wielkich mistrzów i panów. Rozpusta natomiast, łajdactwo i sromota była między nimi tak wielka i powszechna, że nie przystoi o tym mówić, a Bóg w niebie, aniołowie Jego i wszyscy święci z tego powodu odczuwają odrazę; nasze żony, dzieci i czeladź pohańbili i pogwałcili, naszych przyjaciół, rodziców i dzieci, braci i krewnych ze szlachty i miast mordowali, bez jakiegokolwiek wyroku i prawa, w niesłychany sposób, bez jakiejkolwiek przewiny, jedynie na skutek ich własnej samowoli, tak we dnie jak w nocy; pokryjomu i otwarcie dali im gnić w wieży, ścinali i topili; za to nikt nie był w stanie uzyskać sprawiedliwości, jak my to wszystko i jeszcze wiele więcej in specie i każdą rzecz osobno W. K. M. obszerniej możemy przedstawić i na piśmie, jak to było, udowodnić. Po to, aby temu wszystkiemu zapobiec i uwolnić się od takiej nadmiernej tyranii Bogu na chwałę i krajowi na pożytek i by się przy tym nie uchylić nigdy od słusznego i obowiązkowego posłuszeństwa naszym panom, zmuszeni byliśmy zawiązać między sobą związek i zjednoczenie w r. 1440, by przeciwstawić się nieprawości, gwałtom i chciwości, hańbie i niemoralności i jeden drugiego wspierać w sprawiedliwej sprawie, i sobie pomagać. Ten związek aprobował w. mistrz Paweł Russdorf z niektórymi swoimi dostojnikami. Ale Konrad v. Erlichshausen, jego następca, i obecny Ludwik v. Erlichshausen chciał tego związku się pozbyć, choćby kraj cały miał z tego powodu zniszczeć. On oskarżył nas przed papieżem na czci i dobrej sławie, on ogłosił nas za kacerzy, zdrajców, rebeliantów i odstępców. My zjawiliśmy się przed majestatem cesarskim i oczyściliśmy się ze wszelkich tych zarzutów, lecz cesarz, który przedtem związek nasz zaaprobował i zatwierdził, uchylił go znowu, by dogodzić Zakonowi; nie był on naszym sędzią, a mimo to wydał na nas wysoce obciążający wyrok. Nie zważał on na sprawiedliwość, tylko na korzyść Zakonu, dlatego nie mogliśmy już tak dalej [znosić tego], tylko musieliśmy powierzyć się Bogu i z potrzeby cnotę czynić oraz pomagać jeden drugiemu dla dopomożenia związkowi, gwałt gwałtem odpierać i nie mogliśmy tyranów uznać za prawowitą zwierzchność, lecz wypowiedzieliśmy nasze przysięgi, obowiązki i posłuszeństwo; zdobyliśmy także większość zamków i miast i prawie cały kraj wzięliśmy w moc swoją; i jeślibyśmy się z tej tyranii wyrwać nie mogli, czego z pomocą Bożą mamy nadzieję dokonać, to chcemy wszyscy raczej raz śmierć obrać, niż tak przez całe życie pozostawać w sromotnej służebności i w ucisku przemocy z naszymi żonami, dziećmi i przyjaciółmi, oraz na ciele i majątku ponosić krzywdę. Ponieważ jednak, potężny, łaskawy Królu, poddani nie mogą być pozbawieni zwierzchności,t ak samo jak ziemia słońca, przeto nasza starszyzna posłała nas przed Wasz majestat królewski — o ile W. K. M. przy naszym prawie chełmińskim i dla każdego właściwym: lubeckim albo pruskim prawie nas zachować raczy, przy naszych przywilejach, starych wolnościach i prawach, chwalebnych zwyczajach i z szczególnymi W. K. M. warunkami, mianowicie: by zburzone zamki pozostały wieczyście na pamiątkę zwalone i nie były znowu odbudowane, następnie, aby, co każdy poszczególny pan czy miasto własnym kosztem uzyskały, czy zdobyły, to dla siebie zachowały i ile by było tego rodzaju więcej warunków — aby w nich i przy tym [W. K. M.] nas w tym osłaniać, utrzymać, bronić chciała — abyśmy W. K. M., jako staremu dziedzicowi, a teraz na nowo wybranej zwierzchności, dobrowolnie i bez wszelkiego przymusu się poddali a zdobyte zamki i miasta przekazali. Rzecz taka będzie z korzyścią dla W. K. M., jak również chwalebną i sławną, pierwsza bowiem korzyść, którą W. K. M. stąd mieć może, to pomnożenie i poszerzenie Waszego kraju i powiększenie państwa, tak że dla wrogów Waszych tym większym będziecie postrachem, dalej, że W. K. M., będąc dotąd w ciągu dwustu lat w wojnie i przeciwieństwach, teraz przez to do wiecznego i trwałego pokoju dojść będzie mogła; po trzecie, ponieważ Zakon teraz po równo Waszym i naszym jest wrogiem, będzie mógł teraz tym łatwiej i wygodniej być przepędzonym; ze sławą będzie to też dla W. K. M., że się ujęła za nami jako za uciśnionymi w słusznych i sprawiedliwych rzeczach; nadto zasłuży sobie W. K. M. wieczną wdzięczność ze strony naszej i naszych wszystkich i uczyni nas sobie gotowych do wszelkiej uległości i powolności, tak że my W. K. M. teraz i nigdy nie opuścimy. Gdyby jednak ktoś chciał rzec, że nie należy gasić, skoro pożaru nie ma, to przypomni sobie W. K. M. stare przysłowie, że jeśli u sąsiada się pali, to jest właśnie czas, by się brać do gaszenia; jeśli Zakon nie dotrzymał nam naszych przywilejów i przysiąg, które był złożył, to nie dotrzyma również W. K. M. sąsiedzkiej przyjaźni i postanowionego pokoju, gdyby się bowiem chcieć powołać na pokój wieczysty z 1435 r., to ten panowie zakonni już często łamali i niszczyli; na soborze bowiem bazylejskim działali już przeciw niemu, nie chcieli zwracać dóbr zastawionych, zakazywali wolnego przejazdu do Krakowa a swoim poddanym wolnego handlu z Polakami; kazali ścinać mieszczan z Choszczna bezprawnie i mniej baczyli na zachowanie pokoju, niż na to, by w nieoczekiwanej chwili nową wojnę rozpocząć; gdyby zaś chciano powiedzieć, że W. K. M. przywłaszcza sobie ziemie obcych panów, albo komu chce wziąć to, co jest jego, to tego nie można ze słusznością powiedzieć, ziemie te bowiem wracają znowu do W. K. M. jako do swego starego dziedzica, od którego zostały oderwane częściowo podstępem, częściowo przemocą. A ponieważ zostały wyrwane siłą i prawem wojny przez nas a nie przez W. K. M., i teraz dobrowolnie W. K. M. zostają zaofiarowane, to może W. K. M. nimi zaopiekować się jak własnymi ziemiami sprawiedliwie i słusznie i strzec ich odtąd i chronić, oraz jako dziedzic mieć za własne; za to ziemie i miasta będą winne zasłużyć sobie wobec W. K. M. i przy boku W. K. M. ochoczo życie [ciało], dobro i krew swoje nadstawiać. W wypadku jednak gdyby W. K. M. nie zechciała przyjąć ich jako poddanych, to proszą oni i stronie przeciwnej nie udzielać żadnej pomocy i poparcia, albowiem nie chcą oni teraz i nigdy więcej rządom Zakonu się poddawać i raczej wszyscy mają postanowienie, jak już wyżej wspomniano, raz uczciwie umrzeć za swe wolności i prawa, niżeli dzień w dzień widzieć przed sobą haniebną i sromotną śmierć, znosić gwałty tyrańskie, dać hańbić żony i dzieci i zezwolić na wszelaką samowolę nad sobą i swoimi bliskimi.




wtorek, 16 lutego 2016

Szaleniec na Żuławach.

Szaleniec.
Zwiedzając Żuławy, niedaleko Elbląga, na drogach przecinających dawny basen rozlewiska Druzno, napotkać można taki oto drogowskaz:
12 km do Szaleńca.
Trzeba przyznać, że jest to dość nietypowa nazwa wsi, nawet jak na Żuławy, gdzie spotyka się tak dużo nazw polskich bazujących na nazwach niemieckich lub niemieckojęzycznych. Z Szaleńcem jest w zasadzie podobnie. Pierwotna nazwa brzmiała Thorichte Hof co tłumaczy się jako Szalony Dziedziniec lub, co mnie się bardziej podoba - Szalony Dwór. Jakie jest pochodzenie nazwy? W  Świeciu,  od 1426 roku, przy konwencie na zamku krzyżackim zajmowano się umysłowo chorymi, prawdopodobnie współbraćmi Zakonu. Przybytek ten nazwany został nie inaczej jak: Thorichte Hof. 
Szaleniec założony został znacznie wcześniej bo w 1360 roku przez Krzyżaków jako folwark komturii dzierzgońskiej. Dopiero od 1465 roku przypisany zostaje do ekonomii malborskiej. Nazwa obowiązująca od początku istnienia wsi sugeruje, że też i tutaj opiekowano się lub izolowano obłąkanych. Nasuwa się pytanie jak byli postrzegani owi niespełna rozumu jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że w średniowieczu bardzo często ludzi chorych psychicznie podejrzewano o opętanie ? 
W dokumentach źródłowych Szaleniec uchwytny już jest w krzyżackich "Das Marienburger Konventsbuch der Jahre 1399-1412" i "Das Marienburger Tresslerbuch der Jahre 1399-1409":
Est praeterea aliud praedium, quod pristinis temporibus mi-litare et hereditarium fuerat Sparnhoff nuncupatum. Quod li-mitibus villarum Rishaw et Praiisskonigsdorff ex uno et flumini maiori Trzynna ab altera partibus est contiguum atque praenominatis limitibus interiacet quo arx et praedium Thorichtshoff in pratis et foeno quotannis utitur.
            Villa Fischaw
            Item a pascuis 15 mar, solvit. Item 1 tonnam crrevisiae. Item 10 capecias ovorum. Item arant 10 iugera                                        in S z a l o n y Dwor.


 przy okazji spisu innych majątków przynależnych do Malborka, z którymi graniczył. Więcej informacji odnaleźć można w spisach sporządzanych dla ekonomi malborskiej np.: w 1607 roku.
Naprzód budowanie. Dom wielki, sień, w sieni po lewej stronie izba drzewiana pusto stoi i sama bardzo zła, nie masz w niej pieca ani okien i ław nie masz. Z tej izby komora też pusta, drzwi komorne, zawiasy, skobel i wrzeciądz (rodzaj metalowego zamknięcia) . Na przeciwko tej izbie izdebka mała, okien w niej dwie szklanych w ołów oprawnych, w jednem oknie dwu szyb nie dostaje, lawy 2, piecek mały, prostych kaflów 3(prawdopodobnie chodzi o miejsca do przyrządzania potraw ), drzwi na zawiasach, skobel i wrzeciądz. Podle tej izdebki w tejże sieni spiżarnia, w tej spiżami skrzynia wielka do sypowania mąki, drzwi na zawiasach, [z] skoblem i wrzeciądzem, z kłotką. Z tej sieni na górę wschód, sala wielka, po prawej stronie sali wszedwszy, izba, piec zielony dobry, w oknach błon tylko 2 bez jednej kwatery, ławy 2, stół. Z tej izby komora, drzwi oboje na zawiasach, u nich skoble i wrzeciądze. Na przeciwko tej izbie kownata z kominem, tamże z niej druga komora, w tej komorze błona 1, stół i lawa 1, u tych obojga drzwi, zawiasy, skoble i wrzeciądze W tymże domu na dole piwnica sklepiona, drzwi na zawiasach, [z] skoblą, wrzeciądzem i z kłotką. Ten dom, krom izby dolnej, w drzewo jegłą murowany, dach na niem dachówką położony bardzo zły. 
Drugi dom: sień, w tej sieni kuchnia wielka i komin wielki murowany. Tamże przy tej kuchni izdebka, gdzie urzędnik mieszka, błon 2 szklanych w ołów oprawnych, piec zły, prosty, tamże komin murowany, ława 1, szafa, stół drzwi na zawiasach, skoble i wrzeciądze. Podle tej kuchni komora, w tej komorze piec do pieczenia chleba już zły. Ten dom w cegłę murowany, dachówką złą nakryty. drzwi u nich na zawiasach, z wrzeciądzem i skoblami. Tamże przed temi domy domeczek dla kurów sadzenia, w nim izdebka zła, z izdebki komora, nie masz ław ani stołu, ani błon. W sieni komin murowany, drzwi sienne z skoblem i wrzeciądzem, tamże domek dachówką nakryty już bardzo złą. Jeszcze na tymże podwórzu stajenka z drzewa wiązana, w niej żłobów 2, na tej stajence siana z kilka wozów, dach na niej trzciniany zły. Tamże w tym podwórzu spichlerz bardzo niedobry, też w drzewo cegłą wiązany, potrzebuje prędkiego ratunku, bo się bardzo pochylił obalić, dach na tern spichlerzu trzciniany zły. Pod tymże spichlerzem jest schowanie dla statków polnych; wrót ani zaparcia żadnego nie masz.
Naczynie gospodarskie 
Kocieł miedziany o 2 cebrach, już dziurawy 1, kociełków dobrych o 2 bęmborkach 2, kociełki małe stare 2, kocieł prawie zły o 2 bęmborkach 1, żelazo, co kotły w kominie wieszają 1, rożenki małe 2. cedzidło 1, dryfus 1, cęgi co do ognia poprawiania 1, rost 1.

Statki drzewiane 
Kapusty kwaśnej fas 3, kłody stare z uszyma 2, puterwaski do masła 2, koryto niedobre do masła 1. kopani 2, balii 2, bęmborków dobrych 5. do gomółek prasa 1, koryto wielkie do Chleba 1.

Naczynie rolne 
Wozów do roboty bez trarynków 2, wag okowanych 5, pługów 6, haków 4, kiet do pługów 6. lemieszów 7, krojów 7, osęk żelaznych 6. bron 4 bez 10 cynków, sthagi 2. kosa do sieczki 1, grzebie-niów do młyna sieczkowego 3, od tegoż młyna kij zakowany 1, sierpów 21, siodeł robotnych bardzo złych 5.

Szopy 
Pirwsza szopa w drzewo wiązana już siara dach na niej trzciną poszyty, prawie zły. w tej szopie żłobów 4,

Stodoły 
Pirwsza stodoła o 2 klepiskach, sama z drzewa wiązana, wrota u niej dwoje, u tych wrót kuny żelazne, dach na niej słomiany, miejscami niedobry. Druga stodoła o 3 klepiskach, wrota u niej czwóry, w każdych kuny żelazne, sama w drzewo wiązana, dach na niej trzciniany bardzo miejscami niedobry, u jednych wrót tylko kłotka; przy tej stodole są 4 obzajty, w których siła dylów nie dostaje, są w niej żłoby i drabiny.

W temże folwarku [bydło] wszystko opisane 
Krów do pożytku średnie dobrych 12, wołów’ robotnych 6, byk 1, wołków dwuletnich 4, wołków łońskich 3. jaiowiczka roczna l-'. owiec starych 117, gęsi 39, kokoszy 27.

Konie 
Walaszków robotnych prawie złych 4. 
Zasiewek na zimę tego folwarku 
Zyta łas7t.. 2. kor 45. pszenice taszt. 3 kor. 26. 
Tamże przy tem folwarku zagrodników 11. 
Tamże i karczma i kowal 1.

Obecnie nie ma w zasadzie śladu po tym folwarku a jedyny dom podcieniowy, który się uchował i tak został rozebrany.
Ciekawych innych opisów folwarku odsyłam do "Źródła do dziejów ekonomii malborskiej. T. 1-5" wydawanych w latach 1951-1971 przez Towarzystwo Naukowe w Toruniu. 

Folwark Szaleniec, który  wydzierżawiony został w 1726 r. i uposażony w 19 włók 16 mórg i 150 prętów powierzchni wykształcił się w wieś o 9 gospodarstwach, a jedno z nich, na początki XX wieku zmieniło się w niewielki majątek. Dzierżawa z 1726 roku udzielona została na prawie emfiteutycznym co oznacza, że dzierżawobiorcami byli osadnicy - "olędrzy". W 1727 r. mieszkało tu 11 mennonitów.
Pruski spis ludności z roku 1776 wymienia nastepujące nazwiska mieszkańców wsi : Dau, Dircksen, Dick, Fisch, Funck, Gruntu, Jantzen, Kaettler, Kasper (Casper), Martens, Penner, Siebert.


W 1820 wieś liczyła 124 mieszkańców w tym 38 mennonitów. 

W 1868 r. petycje w sprawie służby wojskowej podpisali Cornelsen, Klaassen, Penner, Frőse, Heinrich Funk i C. Funk, C. Schmidt.

W 1936 r. mieszkały tu rodziny Dyck, Driedger, Friesen, Jungius, Wiehler.
Mennonici, którzy byli mieszkańcami Szaleńca (Thörichthof) należeli do grupy wyznaniowej Thiensdorf- Markushof. (Jezioro-Markusy)

Cmentarz

Cmentarz założony został w końcu  XVIIIw. po wschodniej stronie drogi na planie zbliżonym do kwadratu. Do dzisiejszych czasów przetrwało 13 steli: 
  • najstarszy zachowany nagrobek z 1806r Hermana Pennera, 
  • Anny i Franza Cornelsena z 1811r.,
  • Franza Cornelsena z 1848,
  • Susany Lopp z 1852,
  • Jacoba Quiringa z 1861r., 
  • Johana Quiringa z 1863r,
  • Anny Claasen z 1865r,
  • Barbary Martins z 1866 
  • Sary Jansen z 1869r., 
  • Anny Claassen z 1890, 
  • Isaaka Klaasen z 1895r.

 Zachowało się również 26 obramowań grobów (pojedynczych, podwójnych i dziecięcych).














sobota, 6 lutego 2016

Mowa Jana Bażyńskiego według Długosza. Bażyński, w imieniu ludności Prus poddaje się władzy Kazimierza Jagiellończyka.

Kraków, 20 lutego 1454. Długosz, Historia. V, 156-158, tłum. K. Mecherzyński, Dzieje, 145-141, skracając nieco.

We środę przed dniem katedry św. Piotra przybyli do Krakowa w licznym gronie posłowie szlachty i miast pruskich, a gdy ich do króla przyprowadzono, rycerz Jan Bayssen wobec majestatu królewskiego i przytomnych panów koronnych opowiedział swoje poselstwo tymi słowy: 

„Nie tajno, miłościwy królu, tobie i twojej radzie, a podobno i narodom sąsiednim, ile krzywd i niegodziwości, ile zniewag i sromoty naddziadowie i ojcowie nasi, a na koniec my sami wycierpieliśmy od mistrza i Zakonu Pruskiego. Z wielu przykładów niektóre tu tylko przytoczymy, aby z nich brać można miarę, jak wielkie były ich nadużycia, a jaka z naszej strony cierpliwość. Najpierwej rzeczony mistrz i zakon, złamawszy poprzysieżoną przyjaźń i wiarę, ziemię pomorską niesłusznie i niegodziwie od Królestwa Polskiego oderwali. Potem, pogwałciwszy przymierze zawarte z królem polskim Kazimierzem, powodowani jedynie żądzą łakomą zagarnienia innych krajów twego królestwa, podnieśli oręż przeciw Polsce i naprzód dobrzyńską, a polem kujawską ziemię usiłowali sobie przywłaszczyć. Ale pokonani i wielką od ojca twego przyciśnieni klęską, zmuszeni przy tym ustąpić mu, z wyjątkiem malej tylko liczby, zamków miast pruskich, z łaski ojca twego odnowili dawne przymierze i odzyskali swoje zamki i miasta, zapłaciwszy jednak za karę sto tysięcy kóp szerokich groszy, i utraciwszy nieszawski zamek z powiatem. Gdy wkrótce potem przymierze to pogwałcili, ojciec twój Władysław przymusił ich orężem prosić o pokój. Lecz nie mogli go długo utrzymać, związawszy się bowiem z nieprzyjacielem królestwa i ojca twego Bolesławem Świdrygiełłą, zerwali mir świeżo zawarty; a kiedy ojciec twój zajęty był wojną z rzeczonym Świdrygiełłą, ziemię dobrzyńskąi kujawską po nieprzyjacielsku ogniem spustoszyli. Gdy zaś i wtedy przestępstwo swoje ciężką przepłacili kieską, i gdy zwycięskie twoje wojsko ziemie ich nawiedziło mieczem i pożogą, uznali nad sobą Boga, mściciela krzywd i przeniewierstwa, i po raz czwarty zawarli nowe, przysięgą utwierdzone przymierze, które przecież gdyby nie opór silny z naszej strony, byliby rychlej jeszcze niż poprzednio złamali. W ciągu zaś tyloletnich, z królestwem twoim prowadzonych wojen, ile potraciliśmy krewnych, dzieci, przyjaciół, ile nam popalono miast znakomitych, poniszczono włości, pogwałcono żon naszych i córek, porozrywano majątków, ślady świeże i skargi uciśnionych głośno poświadczają. Ale nad te wszystkie kieski więcej nas jesacze to dotykało, żeśmy byli zmuszeni do łamania sojuszów i prowadzenia wojen, tym przykrzejszych dla nas, że tak niesprawiedliwych; żeśmy musieli nastawiać nasze głowy za nieprawość mistrza i Krzyżaków, którzy nigdy szczerze z nami się nie znosili, a zamknąwszy się sami w warownych twierdzach, woleli raczej widzami być naszych klęsk niżeli obrońcami. Wśród tylu zaś i tak wielkich nieszczęść, jeżeli kiedy brakło nieprzyjaciela zewnątrz, większy za to wewnątrz kraju występował. Komturowie i posiadacze zamków nie sromali się, 
bez przeprowadzania sprawy, bez złożenia sądu, zabierać nam dobra i majątki, żony w oczach mężów i córki wobec rodziców porywać, na pastwę swoich lubieżnych chuci. A tym, którzy się na takie krzywdy uskarżali, miasto wymierzenia sprawiedliwości, zdejmowano głowy albo wydzierano mienie. Przyciśnieni tak wielką niedolą, uczyniliśmy wszyscy między sobą związek, abyśmy się od tylu cierpień zasłonić mogli. Ten związek jako słuszny i ze wszech miar sprawiedliwy dwaj mistrzowie Paweł i Konrad nie tylko cierpliwie znosili, ale nawet upoważnili. Lecz gdy go teraźniejszy mistrz Ludwik, pokątnymi i przewrotnymi wiedziony namowy, usiłował rozerwać i zniweczyć, a sprawa nasza wyniesiona została przed sąd Fryderyka cesarza rzymskiego, rzeczony cesarz, odrzuciwszy najsłuszniejsze i jawnie za nami mówiące dowody, a na większe nieszczęście nasze zniósłszy i unieważniwszy wyrokiem swoim nasz związek skazał nas na sześćkroć sto tysięcy złotych kary i na wieczne poddaństwo mistrzowi i zakonowi, jakobyśmy  od nich za pieniądze jak niewolnicy kupieni byli. Taki otrzymawszy wyrok, zaraz pogrozili nam srogą zemstą. Nie zwłaczali jej równie pełnomocnicy mistrza i zakonu, nalegając, aby trzechset spomiędzy nas śmiercią ukarano. Ten więc wyrok cesarza, tak niesłuszny i tyrański, spowodował nas do wypowiedzenia posłuszeństwa Krzyżakom i podniesienia przeciw nim oręża, w przekonaniu, że nie tylko nam mężom, ale i kobietom największą grozi sromotą poddanie się w jarzmo tak nikczemnej podległości. I pobłogosławiła Opatrzność naszym przedsięwzięciom. W ciągu dni dwudziestu orężem naszym przeszło dwadzieścia zdobyliśmy zamków, jako to: Toruń Stary i Nowy, Gdańsk, Elbląg, Grudziądz, Lidzbark, Golub, Kowalewo, Gniew, Świecie, Papowo, Tucholę, Pasłęk, Królewiec. Radzyń, Pokarmin, Nibork (Nidzice), Przesmark, Morąg, Brodnicę, Chełmno, 
Działdowo, Ragnetę,  Ostródę, Bratian
które naszej uległy władzy. Gdy więc twoja Królewska Miłość, jak wszystkim wiadomo, i co sam mistrz i zakon jawnymi wyznali pismy, jesteś zakonu tego nadawcą, uposażycielem i dobroczyńcą, ziemie zaś pomorska, chełmińska i michałowska gwałtem przemocą zostały Królestwu Polskiemu wydarte, przeto udajemy się do Majestatu twego z prośbą, abyś nas raczył przyjąć za twoich i królestwa twego wieczystych poddanych i hołdowników, i wcielił do Królestwa Polskiego, od którego jesteśmy oderwani. Poddajemy się dobrowolnie i z posłuszeństwem pod twoją zwierzchność i rządy, poruczając ci siebie, żony, dzieci i rodziny nasze, oraz wszystkie miasta, wsie, zamki i miasteczka, bądź zdobyte przez nas, bądź zdobyć się kiedyś mające. Nie odrzucaj zatem próśb naszych, a przyjmij je razem od tych, których poselstwo sprawujemy. Albo tobie, jeżeli nas pod twą władzę przyjmiesz, albo nieprzyjaciołom, jeśli nami wzgardzisz, służyć będziemy. Że nas jednak nie odrzucisz, ręczą nam za to twoje cnoty i męstwo. Zdobywszy resztę zamków i zgładziwszy do szczętu nieprzyjaciela, co lada dzień twoja obiecuje dzielność i potęga, której dawną i obecną zawdzięczamy pomyślność, panować będziesz obszernie od Czarnego (Leońskiego) aż do zachodniego morza. Niechaj cię nie wstrzymuje przysięga i zawarte z Krzyżakami przymierze, którym i my, część większą stanowiący, objęci jesteśmy, kiedy je mistrz i zakon pogwałcili, już to skazując pod miecz obywateli miasta Choszczna, już wchodząc skrycie w umowy przeciw tobie i królestwu twemu z Litwinami. Nie sromili się Krzyżacy tylekroć to zdradą, to orężem ziemie twoje zagarniać i w swoim posiadaniu dzierżeć, chociaż papieże sami nieraz orzekali, że twoją i królestwa twego były własnością, i zmuszali wydzierców do ich zwrotu klątwami, na które oni zawsze odpowiadali z pogardą. Miałżebyś więc ty sobie za sromotę własne 
odbierać kraje i wracać do ich pierwotnej całości? Jest na te kraje rozciągnięta danina, którą królowie polscy książeciu Apostołów Piotrowi S. zawżdy opłacali (Świętopietrze): ta sama głośno świadczyć może, gdyby innych najoczywistszych nic było dowodów, że ziemie pomienione twoją są własnością. Wzrusz się naszymi prośbami l łzami; miej wzgląd nie tylko na nas, ale na tych, którzy wśród nadziei i obawy oczekują powrotu naszego, a z nim odpowiedzi, mającej im przynieść pociechę albo ciężką żałość."

Tu ze łzami padłszy na kolana u podwoi radnej izby, stwierdzali zewnętrzną pokorą hołd oświadczonej uległości i posłuszeństwa. Prośba ich dobrze była przyjęta, wszyscy życzliwie jej słuchali. Zaraz ludzie rozumni czynili wnioski, że Polacy w Prusach toczyć będą wojnę; przepowiadali ją zwłaszcza biegli w sztuce gwiaździarskiej wieszczkowie, którzy z ruchu ciał niebieskich wyczytywali wielkie między ludźmi waśnie, i wojnę pruską, tak straszną i niespodziewaną, mienili skutkiem samego gwiazd obrotu.
 Johannes (Hans) von Baysen herbu Bażeński. (Jan Bażyński)

wtorek, 2 lutego 2016

Stalewo. O domach podcieniowych i nie tylko. (zaktualizowane o zdjęcia cmentarza z lutego 2016)

Stalewo wcześniej znane było pod nazwą Stalle lub Stall. Pierwsze skojarzenia z nazwą mogą być jednak mylące, ponieważ słowo "stall" znaczy w niemieckim tyle co "stabilny". Cofając się do średniowiecza, do czasów przed założeniem wsi napotkać można wzmiankę o dworze obronnym założonym w tym miejscu przez Krzyżaków. Istniał on już w 1330, ponieważ właśnie z tego roku pochodzi przywilej lokacyjny Starego Pola,
"Ja Luter z Brunszwiku Wielki Szatny i Komtur Dzierzgonia podaję do wiadomości, Ŝe dałem Panu Hannusowi z Montau 30 łanów we wsi Stare Pole (Aldenvelt) w wieczne uŜytkowanie na prawie chełmińskim. Sołtys Hannus i jego spadkobiercy otrzymają 3 łany wolne od czynszu i 1/3 część opłat z ławy sądowej. Z pozostałych 27 łanów właściciele mają na dzień Świętego Marcina płacić od kaŜdego łana 1 markę i 1 funt pieprzu, lecz z 18 łanów czynić to mają dopiero po upływie 2 lat wolnizny. Proboszczowi kościoła pod wezwaniem Św. Barbary w KrzyŜanowie 1 miarkę Ŝyta i 1 miarę owsa na dzień Świętego Marcina dawać naleŜy. Mieszkańcom wsi zezwala się na cięcie drewna budowlanego i na opał w lesie między dwiema Pautami, a takŜe na połów ryb w rzekach i strumieniach na potrzeby własnego stołu. Mogą teŜ posiadać statki i łodzie, aby swoje zboŜe i inne produkty do Elbląga na sprzedaŜ przewozić mogli. Ustalono w Dzierzgoniu W dniu Świętego Walentego 1330 roku. 
 wystawiony przez Lutra z Brunszwiku (poznany już na łamach tego bloga), w którym wspomniany został ów dwór obronny. Kolejne skojarzenie, że do czynienia mamy z pojedynczą budowlą, jak choćby taką jak w Szymbarku, również nie pasuje do tego, co wznosili Krzyżacy.
Zaglądając do książki Janusza Bieszka pt."Zamki Państwa Krzyżackiego w Polsce" znajduję taki oto opis:
"Zakon wznosił dwory na wsi, w miastach i przy ośrodkach miejskich, np. w Kościerzynie. Dwór składał się z murowanego budynku mieszkalno-administracyjnego i innych zabudowań gospodarczych (np. szachulcowych), obwiedzionych murem lub wałem i fosą. [...] Dwory przede wszystkim spełniały funkcje gospodarcze... Usytuowane w centrach majątków i posiadłości, nadzorowały produkcję, gospodarkę rolną, hodowlaną, handel i musiały przynosić dochody."

Do powyższego opisu dodać należy, że prawdopodobnie układ budynków był wariacją na temat fortyfikacji typu motte a obwarowanie realizowano za pomocą wału ziemnego, ponieważ to rozwiązanie nie pozwalało na zdobycie "murów" przy pomocy wieży oblężniczej. 


 Przy czym zrozumiałe jest, że na Żuławach już niewielkie wzniesienie dawało ogromne korzyści fortyfikacyjne. Nie wykluczone jest, iż pierwotnie Krzyżacy ufortyfikowali się u nasady półwyspu wcinającego się w wody rozlewiska jez. Druzno - Zalew Wiślany. 
W 1334 roku Zakon Dokonał podziału Żuław Fiszewskich (w Fiszewie też był "zamek", na pewno istniał już 1257 roku) między komturstwo elbląskie oraz komturstwo dzierzgońskie. Murowany dwór obronny w Stalewie a w zasadzie to Stalle (wsi jako takiej jeszcze nie było), stał się siedzibą prokuratora krzyżackiego, podlegającego komturowi w Dzierzgoniu. Z 1335 roku pochodzą zapisy o bracie Burchardzie będącym prokuratorem i członkiem konwentu dzierzgońskiego.
Do dnia dzisiejszego nie zachowało się nic co mogłoby powiedzieć coś na temat układu przestrzennego dworu Stalle, choć w piwnicach domu podcieniowego, który stoi we wsi, zauważyć można pewne rozwiązania, które nie pasują do piwnic domów z XVIII wieku. 
Przy dworze funkcjonował folwark. Prokurator stalewski zarządzał dobrami zakonnymi i administrował tą częścią Żuław przez ok. 30 lat, do roku 1363 kiedy to jego urząd został zlikwidowany. Od tego też roku zaczyna się historia wsi Stalewo, lokowanej na miejscu dworu i folwarku o kształcie owalu, stąd też określenie "owalnica" opisujące miejscowość.
Pierwszy przywilej lokacyjny otrzymało Stalewo w roku 1363 na prawie chełmińskim i obejmował on 30 włók czyli 539 hektarów ziemi.

W roku 1414 miejscowość została spustoszona - albo w wyniku akcji krzyżackiej "spalone ziemie", przeprowadzane w związku z nadciągającymi wojskami Jagiełły, albo przez te wojska, w poszukiwaniu aprowizacji. Ponieważ nie doszukałem się wzmianek o tym, że odpowiedzialne za zniszczenia są wojska Zakonu Niemieckiego (a takowe na 100% istniałyby, gdyby Krzyżacy zawinili), skłaniam się ku opcji drugiej. W końcu dla żołdaków polskich ta ziemia należała do wroga, jeść wojsko musiało - odwieczny problem wszystkich strategów: aprowizacja. Okres walk zapoczątkowany w 1414 roku nazwany został przez współczesnych "wojną głodową".
Przywileje odnowione zostały w 1470 i należy to rozumieć jako w zasadzie powtórne założenie miejscowości oraz rozpoczęcie pobierania opłat od areału nadanej ziemi.

W roku 1490 wieś należała już do Mikołaja Bażyńskiego, który rok wcześniej wszedł w skład rady stanów pruskich. Wiadomo o tym, ponieważ 15 listopada 1490 skarżył się on na ludzi z Malborka, którzy uprowadzili i pobili jego poddanych ze Stalewa, pomimo tego, iż wieś stanowiła królewskie nadanie. Skarga ta była tylko jedną z kropli w całej czaszy goryczy sporu jaki Bażyński wiódł ze Zbigniewem Tęczyńskim, starostą malborskim, skonfliktowanym z kolei (na tle podatkowym) z Koroną Polską. W ostateczności wieś, prawdopodobnie siłą, przejął Tęczyński.
Rok 1510 przynosi zmianę właściciela - wieś zakupili mieszczanie Elbląscy, co można rozumieć jako przejęcie praw przez radę miasta i, w konsekwencji wpływy do kasy miasta. Dodatkowo napotkałem informację, że we wsi mieszkał Jan IV Pilewski von Pfeilsdorf, pochodzący ze znamienitego, pruskiego rodu, który wtedy był już mocno zubożały. Niemniej historia tego rodu zasługuje na osobny wpis tak jest bogata. Nadmienić można, że Pilewscy razem z Bażyńskimi należeli swego czasu do antykrzyżackiego  Związku Jaszczurczego.

Od 1590 roku rejestruje się w ramach dóbr Stalewa osadnictwo holenderskie.
1622 rok - Stalewo zostaje włączone do dóbr królewskich.
1726 rok - kolejni holenderscy osadnicy
1776 rok - według pruskiego spisu we wsi odnotowano 1 rodzinę mennonicką o nazwisku Froese.
W 1820 roku, Stalewo miało 191 mieszkańców, w tym 6 mennonitów. W 1887 roku dobra  wsi obejmowała 505 ha ziemi, 29 domów, które zamieszkiwało 313 mieszkańców, w tym 17 mennonitów. Mennonici, którzy byli mieszkańcami Stalewa należeli do  zgromadzenia Thiensdorf-Markushof.


Dom podcieniowy ze Stalewa, tak charakterystyczny dla całego obszaru Żuław, zachwyca bogactwem zdobienia ryglowego i zdumiewa swym rozmiarem. Należy do największych w regionie.
Osadnictwo na Żuławach nie należało do łatwych, głównie z powodu stosunków wodnych jaki tu panowały. Zmagania z przyrodą "kształtowały" specjalny typ człowieka - zaradnego, pracą swoich rąk zdobywającego ziemię pod uprawy i hodowlę zwierząt. Ciężka praca zapewniała jednak zamożność a niekiedy bogactwo. Odzwierciedleniem były właśnie domy podcieniowe, których mógł zazdrościć niejeden mieszczanin z Gdańska, Torunia czy Elbląga. Podcień, poprzez swoją funkcjonalność oddawał charakter rolnictwa na Żuławach gdzie częste powodzie wymusiły składowanie dorobku na pewnej wysokości. Drugim elementem domu podcieniowego, ukrytym, widocznym nie dla każdego, moim zdaniem była sień. Wysoka, na wysokości I piętra otoczona galeryjką, z której wchodziło się do wielu pomieszczeń. Niczym w miejskich kamienicach spełniała funkcje reprezentacyjne, posiadając, również jak w mieście, ozdobne, drewniane schody.

Dom w Stalewie został zbudowany w 1751 roku przez George'a Pöcka dla Michaela Gehrta -  wyróżnia się własną specyfiką oraz bogato ukształtowaną dekoracją ryglową. Jest to piętrowa, murowano-drewniana konstrukcja, otynkowana, z ryglowymi- wypełnionymi cegłą: piętrem, szczytami i wystawką. Głęboką wystawkę wspiera 8 drewnianych kolumn i ryglowe ścianki boczne. Kolumny podcienia połączone są profilowanymi mieczami tworzącymi arkady. Na belce wystawki widnieje inskrypcja z gmerkiem i sygnaturą budowniczego:
 "Ich hab gebauet mit Bedacht Der Hoff soll werden gut gemacht Mein Nachfolger und ein anderer Mann Ihn schon vielleicht wohl tadeln kann, Michael Gehrt Bauherr George Pöck Baumeister 1751"










Na starych zdjęciach można jeszcze wypatrzyć kościół, który stał w centrum wsi. Przy nim znajdował się również niewielki cmentarz ewangelicki, na którym chowani byli również ewangelicy. 
Cmentarz ewangelicki usytuowany w zach. części wsi, po płd. stronie, pośrodku znajdował się wzniesiony w 1707 roku drewniany kościół rozebrany w l. 50 tych XXw. teren cmentarz  zdewastowany. do 1945 r. znajdował się nagrobek w formie kolumny Anny Marii Gert, z d. Jacobsen zm. 1796 r. , pośród resztek innych nagrobków zachowała się stela i nagrobek w formie sześcioramiennej gwiazdy Erwina Nickela.












Kościół, prawdopodobnie zdewastowany w 1945 roku, niszczał do lat 50 kiedy to rozebrano go. Krążą historie o mieszkańcu Stalewa, który drewnianymi figurami kościelnymi palił w piecu. Kolejny, piękny obiekt sakralny został bezpowrotnie stracony - ciągłość kulturowa i dziedzictwo historyczne tych ziem, zostało brutalnie przerwane i zakończone po II wojnie.