sobota, 20 lutego 2016

Przemówienie Jana Bażyńskiego do Kazimierza IV Jagiellończyka według Schütza.

Schütz C., Historia Rerum Prussicarum. Tekst niemiecki z wydania gdańskiego 1594, str. 198—200.

Kraków, po 20 lutego, przed 6 marca 1454. Jan Bażyński w imieniu ludności Prus poddaje się wraz z całym krajem Kazimierzowi Jagiellończykowi, królowi polskiemu.

Najjaśniejszy, najpotężniejszy, najłaskawszy królu!
 
Ziemie i  miasta Związku Pruskiego  wysyłają nas do W. K. M. jako do chrześcijańskiego pana i króla, by ich niniejszą sprawę oraz ciężki ucisk W. K. M. przedłożyć oraz sposobem najpoddańszym prosić o radę, pomoc i poparcie, ile można by uzyskać. Przypomina sobie bowiem W. K. M., że wiele z ziem pruskich, jak szczególnie pomorska, michałowska i chełmińska ziemia, przez długie lata należały do przodków W. K. M. i przez nich były rządzone chwalebnie i przy wszelkiej pomyślności. W czasie jednak, gdy dzicy Prusacy i pogańskie ludy Natangów, Sudawów, Żmudzinów, Litwinów i ich sąsiadów nas, jako- nad granicami siedzących ludzi, napadały często i wiele i prawie że wyniszczyły wówczas to zostali przez   W. K. M. przodków sprowadzeni panowie zakonni albo Krzyżacy, jako mający wojować z wrogami chrześcijaństwa i którzy to w tym właśnie celu swój Zakon ustanowili, i została im ziemia chełmińska pod szczególnym warunkiem nadana, by Prusaków wypędzili i ziemię zajęli, przy czym my, jako wierni poddani, krwią i mieniem chętnie udzielaliśmy pomocy i czyniliśmy tak ponad 50 lat,  zanim ich mogliśmy pokonać. Za to dał nam w. m. Herman v. Salza i Eberhardt v. Sene rozległy przywilej, wolność i swobodę jako wynagrodzenie za nasze szkody i myśleliśmy, że odtąd w pokoju i rozbudowie kraju żyć będziemy. Ale jak zwyczajnie jest z chciwymi, że im więcej który ma, tym więcej chce mieć, nie poprzestał na tym Zakon, lecz zagarnął dla siebie z pomocą dziwnych praktyk ziemię pomorską od synów Świętopełka a ziemię michałowską od ks. Leszka z Kujaw, a także napastował ziemię litewską, która przedtem była pogańska; to jednak Jagiełło, ojciec W. K. M., gdy jako król w Polsce był koronowany, doprowadził ją do wiary Chrystusowej, i dlatego powinna była być słusznie potem pozostawiona przez Zakon w pokoju. Jednak my, biedni ludzie, byliśmy zmuszeni mimo to wyprawiać się i wojnę prowadzić również przeciw naszym własnym przyjaciołom i jednej wiary wyznawcom, przeciw Polakom i Litwinom, waszym przodkom chwalebnej pamięci, a co my przecież bardzo niechętnie i przeciw naszym wolnościom i uchwałom na zjazdach czyniliśmy. Tak więc Zakon, u którego nie było nigdy słusznego ani chrześcijańskiego porządku, przez cały czas swoją potęgę i przygotowania wojenne zamiast na wrogów imienia Chrystusowego obracał przeciw własnym swym lennym panom i naszej pomocy do tego nadużywał; na tym wszakże jeszcze nie poprzestając, gdy my sądziliśmy, że na mocy naszego chełmińskiego przywileju będziemy wolni od wszelkich ceł i obciążeń w kraju, — Zakon nałożył na nas różne nowe cła, opodatkowania i obciążenia, pogorszył nam monetę, miarę na łokciu i wadze skrócił, na dobytku i dobrach nas osłabiał i w ogóle stosował wobec nas różną samowolę i zachłanność, a przecież nie przyjęli oni nas jako poddanych po to, by nas uciskać i wyniszczać, lecz by utrzymać nas przy nadanych i ślubem zatwierdzonych wolnościach i prawach. Ostatnio, i to jest najgorsze, i — [z powodu czego] królestwa, ziemie i ludzie przechodzą spod jednego pana pod drugiego — popełnili wiele niesprawiedliwości w kraju, nikt sprawiedliwości nie przestrzegał, tyrania ponad miarę się rozwielmożniła, tak, że ilu dostojników kraju było, -tylu mieliśmy znosić wielkich mistrzów i panów. Rozpusta natomiast, łajdactwo i sromota była między nimi tak wielka i powszechna, że nie przystoi o tym mówić, a Bóg w niebie, aniołowie Jego i wszyscy święci z tego powodu odczuwają odrazę; nasze żony, dzieci i czeladź pohańbili i pogwałcili, naszych przyjaciół, rodziców i dzieci, braci i krewnych ze szlachty i miast mordowali, bez jakiegokolwiek wyroku i prawa, w niesłychany sposób, bez jakiejkolwiek przewiny, jedynie na skutek ich własnej samowoli, tak we dnie jak w nocy; pokryjomu i otwarcie dali im gnić w wieży, ścinali i topili; za to nikt nie był w stanie uzyskać sprawiedliwości, jak my to wszystko i jeszcze wiele więcej in specie i każdą rzecz osobno W. K. M. obszerniej możemy przedstawić i na piśmie, jak to było, udowodnić. Po to, aby temu wszystkiemu zapobiec i uwolnić się od takiej nadmiernej tyranii Bogu na chwałę i krajowi na pożytek i by się przy tym nie uchylić nigdy od słusznego i obowiązkowego posłuszeństwa naszym panom, zmuszeni byliśmy zawiązać między sobą związek i zjednoczenie w r. 1440, by przeciwstawić się nieprawości, gwałtom i chciwości, hańbie i niemoralności i jeden drugiego wspierać w sprawiedliwej sprawie, i sobie pomagać. Ten związek aprobował w. mistrz Paweł Russdorf z niektórymi swoimi dostojnikami. Ale Konrad v. Erlichshausen, jego następca, i obecny Ludwik v. Erlichshausen chciał tego związku się pozbyć, choćby kraj cały miał z tego powodu zniszczeć. On oskarżył nas przed papieżem na czci i dobrej sławie, on ogłosił nas za kacerzy, zdrajców, rebeliantów i odstępców. My zjawiliśmy się przed majestatem cesarskim i oczyściliśmy się ze wszelkich tych zarzutów, lecz cesarz, który przedtem związek nasz zaaprobował i zatwierdził, uchylił go znowu, by dogodzić Zakonowi; nie był on naszym sędzią, a mimo to wydał na nas wysoce obciążający wyrok. Nie zważał on na sprawiedliwość, tylko na korzyść Zakonu, dlatego nie mogliśmy już tak dalej [znosić tego], tylko musieliśmy powierzyć się Bogu i z potrzeby cnotę czynić oraz pomagać jeden drugiemu dla dopomożenia związkowi, gwałt gwałtem odpierać i nie mogliśmy tyranów uznać za prawowitą zwierzchność, lecz wypowiedzieliśmy nasze przysięgi, obowiązki i posłuszeństwo; zdobyliśmy także większość zamków i miast i prawie cały kraj wzięliśmy w moc swoją; i jeślibyśmy się z tej tyranii wyrwać nie mogli, czego z pomocą Bożą mamy nadzieję dokonać, to chcemy wszyscy raczej raz śmierć obrać, niż tak przez całe życie pozostawać w sromotnej służebności i w ucisku przemocy z naszymi żonami, dziećmi i przyjaciółmi, oraz na ciele i majątku ponosić krzywdę. Ponieważ jednak, potężny, łaskawy Królu, poddani nie mogą być pozbawieni zwierzchności,t ak samo jak ziemia słońca, przeto nasza starszyzna posłała nas przed Wasz majestat królewski — o ile W. K. M. przy naszym prawie chełmińskim i dla każdego właściwym: lubeckim albo pruskim prawie nas zachować raczy, przy naszych przywilejach, starych wolnościach i prawach, chwalebnych zwyczajach i z szczególnymi W. K. M. warunkami, mianowicie: by zburzone zamki pozostały wieczyście na pamiątkę zwalone i nie były znowu odbudowane, następnie, aby, co każdy poszczególny pan czy miasto własnym kosztem uzyskały, czy zdobyły, to dla siebie zachowały i ile by było tego rodzaju więcej warunków — aby w nich i przy tym [W. K. M.] nas w tym osłaniać, utrzymać, bronić chciała — abyśmy W. K. M., jako staremu dziedzicowi, a teraz na nowo wybranej zwierzchności, dobrowolnie i bez wszelkiego przymusu się poddali a zdobyte zamki i miasta przekazali. Rzecz taka będzie z korzyścią dla W. K. M., jak również chwalebną i sławną, pierwsza bowiem korzyść, którą W. K. M. stąd mieć może, to pomnożenie i poszerzenie Waszego kraju i powiększenie państwa, tak że dla wrogów Waszych tym większym będziecie postrachem, dalej, że W. K. M., będąc dotąd w ciągu dwustu lat w wojnie i przeciwieństwach, teraz przez to do wiecznego i trwałego pokoju dojść będzie mogła; po trzecie, ponieważ Zakon teraz po równo Waszym i naszym jest wrogiem, będzie mógł teraz tym łatwiej i wygodniej być przepędzonym; ze sławą będzie to też dla W. K. M., że się ujęła za nami jako za uciśnionymi w słusznych i sprawiedliwych rzeczach; nadto zasłuży sobie W. K. M. wieczną wdzięczność ze strony naszej i naszych wszystkich i uczyni nas sobie gotowych do wszelkiej uległości i powolności, tak że my W. K. M. teraz i nigdy nie opuścimy. Gdyby jednak ktoś chciał rzec, że nie należy gasić, skoro pożaru nie ma, to przypomni sobie W. K. M. stare przysłowie, że jeśli u sąsiada się pali, to jest właśnie czas, by się brać do gaszenia; jeśli Zakon nie dotrzymał nam naszych przywilejów i przysiąg, które był złożył, to nie dotrzyma również W. K. M. sąsiedzkiej przyjaźni i postanowionego pokoju, gdyby się bowiem chcieć powołać na pokój wieczysty z 1435 r., to ten panowie zakonni już często łamali i niszczyli; na soborze bowiem bazylejskim działali już przeciw niemu, nie chcieli zwracać dóbr zastawionych, zakazywali wolnego przejazdu do Krakowa a swoim poddanym wolnego handlu z Polakami; kazali ścinać mieszczan z Choszczna bezprawnie i mniej baczyli na zachowanie pokoju, niż na to, by w nieoczekiwanej chwili nową wojnę rozpocząć; gdyby zaś chciano powiedzieć, że W. K. M. przywłaszcza sobie ziemie obcych panów, albo komu chce wziąć to, co jest jego, to tego nie można ze słusznością powiedzieć, ziemie te bowiem wracają znowu do W. K. M. jako do swego starego dziedzica, od którego zostały oderwane częściowo podstępem, częściowo przemocą. A ponieważ zostały wyrwane siłą i prawem wojny przez nas a nie przez W. K. M., i teraz dobrowolnie W. K. M. zostają zaofiarowane, to może W. K. M. nimi zaopiekować się jak własnymi ziemiami sprawiedliwie i słusznie i strzec ich odtąd i chronić, oraz jako dziedzic mieć za własne; za to ziemie i miasta będą winne zasłużyć sobie wobec W. K. M. i przy boku W. K. M. ochoczo życie [ciało], dobro i krew swoje nadstawiać. W wypadku jednak gdyby W. K. M. nie zechciała przyjąć ich jako poddanych, to proszą oni i stronie przeciwnej nie udzielać żadnej pomocy i poparcia, albowiem nie chcą oni teraz i nigdy więcej rządom Zakonu się poddawać i raczej wszyscy mają postanowienie, jak już wyżej wspomniano, raz uczciwie umrzeć za swe wolności i prawa, niżeli dzień w dzień widzieć przed sobą haniebną i sromotną śmierć, znosić gwałty tyrańskie, dać hańbić żony i dzieci i zezwolić na wszelaką samowolę nad sobą i swoimi bliskimi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz