wtorek, 29 grudnia 2015

Cmentarz gminy mennonickiej w Markusach. Trochę o fryzach i flamandach.

Wieś albo raczej osada wzmiankowana jest po raz pierwszy 1363 roku jako Markushof. Zaznacza się, że znajdował się tutaj dwór z kaplicą i wnosząc po nazwie, pokusić się można o stwierdzenie, że posiadał go jakiś Markus. Kto wie, czy nie był to jakiś rycerz z nadaniem ziemi od zakonu krzyżackiego. 
Kolejną datą znamienną dla miejscowości jest 1590, kiedy to podpisano kontrakt z Simonem Bahr na przyjęcie osadników holenderskich, w tym mennonitów. Kontrakt ten oznacza, że w owym czasie dobra Markus należały do tego, jednego z najbogatszych, kupca gdańskiego. Pochodził od z bogatej warstwy mieszczan, która de facto sprawowała ekonomiczną i polityczną władzę w mieście. Szymon Bahr "handlował" z królami polski i to na tyle dobrze, że w 1591 podniesiony został do stanu szlacheckiego, zaadoptowany przez rodzinę Dembińskich herbu Rawicz. Dzisiaj jego podobiznę można zobaczyć na monumentalnym grobowcu w kościele mariackim w Gdańsku.
                          
źródło: Wikipedia (https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Simon_Bahr.jpg).

Akcja kolonizacyjna na Żuławach i nie tylko, nie była bynajmniej spontaniczna. Oczywiście fakt prześladowań anabaptystów, w tym mennonitów, przyczynił się do tego, iż ta grupa ludzi stała się "podatna" na hasła wolności i swobód religijnych jakie płynęły z Rzeczpospolitej. Pochodzenie kolonistów z Flandrii i Fryzji w dzisiejszej Holandii sprawiało, że tym bardziej byli mile widziani przez właścicieli ziemskich, zmagających się z powodziami i podtopieniami (niższe stany np.: rzemieślników gdańskich, niechętnie patrzyły na przybyszów dopatrując się konkurencji, konsekwentnie zawyżając ilość członków wspólnoty by dowieść rozmiarów szkód na rynku gospodarczym). 
Do sprowadzenia prześladowanych mennonitów holenderskich przyczynił się Jan Łaski, polski przedstawiciel reformacji.  Nie ma bowiem wątpliwości co do tego, iż zetknął się z Menno Simonsem podczas swojej bytności we Fryzji. Za pierwszą osadę mennonicką na Żuławach Gdańskich uważa się wieś Tujce, założoną ok. 1530 roku przez burmistrza gdańska Constantina Ferbera I  - również zasłużonego, handlującego z królami, czasem przez nich więzionego i pochowanego w kościele mariackim w Gdańku. Na korzyść założenia o planowym zorganizowaniu akcji kolonizacyjnej przemawia jeszcze fakt, iż Menno Simons w 1549 roku odwiedził Gdańsk. Mennonitó zachęcić miały również  zagwarantowane przez radę miasta spore ulgi podatkowe oraz swobody religijne. Jak jeszcze dodać, że pierwsze osadnictwo holenderskie w XVI wieku "wystartowało" koło Pasłęka, zależnego od Elbląga (1527) a Gdańsk z nim współzawodniczył, to oczywistym się staje celowe i planowe rozpoczęcie akcji kolonizacyjnej. Umiejętności holenderskich meliorantów dawały nadzieję na ostateczne uregulowanie stosunków wodnych w delcie Wisły. 
Mennonici na terenie Prus Królewskich dzielili się na dwie grupy wyznaniowe: fryzów i flamandów. Określenia te już wtedy nie miały znaczenia etnicznego, bardziej określały założenia doktrynalne - stopień izolacji od świata, przyjmowanie nowo nawróconych (prozelitan)  do wspólnoty, status dzieci z małżeństw mieszanych. Gminy fryzyjskie były bardziej konserwatywne co znajdowało odbicie w ubiorze czy w skąpym wystroju wnętrz domostw. Flamandowie z kolei byli bardziej otwarci na to co płynie z otaczającej ich rzeczywistości. Niemniej całościowo mennonitów cechowało: znaczne ograniczenie integracji społecznej, rygorystyczne przywiązanie do obyczajów, odmowa piastowania jakichkolwiek wyższych stanowisk, podstawowe ale tylko podstawowe kształcenia dzieci.
Markusy należały do gminy fryzyjskiej w Jeziorze (pierwotnie Małe Żuławy, Kleinwerder), która obejmowała obszar Małych Żuław Malborskich.
Kilka ciekawych wydarzeń z historii gminy:
  • Pojawiła się chyba pierwsza "komuna", która nawet dla mennonitów ostatecznie była nie do przyjęcia. W roku 1604 do Klainwerder przybył z Josef Hauser, kaznodzieja huterycki z Moraw, razem z współwyznawcami i ich żonami. Wydzierżawili w rejonie dzisiejszych Węgli ziemię na okres dziesięciu lat i ustanowili tam rodzaj wspólnoty majątkowej obejmujący 73 osoby - bruderhof, zwany również haushaben. Był to system rozliczeń wspólnotowych znany z huteryckich zborów na Morawach i Słowacji a dzisiaj podobny jest używany w Dakocie Południowej (USA) i Kanadzie. Rozwiązanie bruderhof było wyjątkowe jak na owe czasy, bez precedensu (chyba, że wśród pierwszych chrześcian), lecz wyjątkowo skuteczne i dotrwało do dzisiaj. Nazwa nie oznaczała tylko idei lecz również fizycznie istniejący obiekt a w zasadzie grupę budynków wybudowanych wzdłuż wspólnej osi lub na planie kwadratu. Pomieszczenia na parterach użytkowane były wspólnie: kuchnia, jadalnia, pomieszczenia "przedszkola", szkoły, pralnia, przędzalnia i inne, w miarę potrzeb. Ludzie mieszkali na poddaszu ale ponieważ dachy zazwyczaj były strzeliste, to wydzielano 2 poziomy na takim poddaszu. Każdy bruderhof dążył do jak największej niezależności -  od pól i lasów po tkaczy, ślusarzy czy kowali, "gromadził" pod swoim dachem. Huteryci na żuławach dopuszczali do siebie również mennonitów z Zachodznich Żuław. Jednak nie układało im się z nowymi sąsiadami. Zarzucano im np.: niegospodarność w ramach bruderhofu i doprowadzenie ludzi do głodowania. Rzemieślnicy z Elbląga również nie byli zadowoleni z konkurencji pod bokiem i wkrótce huteryci sprzedali swoje dobra. Nie wszyscy jednak opuścili te ziemie. Trzeba pamiętać, że pomimo szykan i trudności jakimi ich :goszczono" to nikt ich nie prześladował i nie mordował ze względu na wyznanie. To, że część z nich została, być może nawet tworząc odrębną grupę, wynika z opisu Żuław Abrahama Hartich'a, który przytacza określenie "wozy na śmieci" przypinane fryzom za przyjmowanie huterytów do siebie jeśli zostaną wydaleni z innych grup mennonickich, pomimo zdecydowanego potępiania innych grup anabaptystów. Wojna trzydziestoletnia dodatkowo "zasiliła" strumień huterytów płynący do Prus Zachodnich i do Klainwerder. choć większość z nich, po wydaleniu z Czech, udała się na Węgry a potem do Ameryki.
  • W maju 1724 roku na Żuławy, do gminy Markushof-Thiensdorf, pod przewodnictwem starszego Davida Pennera, docierają wygnani z Prus Wschodnich mennonici, którzy od ok. 1713 roku zasiedlali rejony nizin nad Niemnem, w okolicy Tylży wnosząc wiele do przekształcania podmokłych nieużytków w tereny wydajne rolniczo. Szczególnie dobrze rozwinęła się tam hodowla bydła (to właśnie z tego regionu pochodzi sławny ser nazwany pierwotnie mennonickim a później tylżyckim, osadnicy mennoniccy potroili produkcje sera w tym rejonie, dostarczając na rynek w Królewcu w roku 1723 185 tys. kg. swojego produktu).
    Pochodzili oni z regionu dzielnicy rządowej Prus Wschodnich określanej mianem Gumbinnen. Społeczność mennonicka została wygnana na polecenie ówczesnego króla Prus Fryderyka Wilhelma I. Była to reakcja na mennonicki protest przeciwko wcielaniu ich siłą do wojska. Pomimo gwarancji udzielonych im na początku osadnictwa, we wrześniu 1723 roku rozpoczęły się brutalne akcje werbowników do wojska m.in do Lange Kerls - Pułku Olbrzymów. Każdy członek należący do gminy Thiensdorf posiadający gospodarstwo zapewnił uciekinierom pastwisko dla 2 krów i miejsce do tymczasowego zamieszkania, choć owa tymczasowość trwała co najmniej rok i przez obie strony była określana jako "wyjątkowo uciążliwa. Po roku pertraktacji i ustaleń (m.in z grafem Donhoffem, które nie były owocne ponieważ osadnicy nie posiadali pieniędzy na zakup ziemi) otrzymują pożyczki z Amsterdamskiej Komisji Pomocy Zagranicznej co pozwala 105 rodzinom na kupno łącznie 1470 hektarów ziemi w gminach Markushof-Thiensdorf i  Rudnerweide - Schweinsgrube (Szwedy-Rudniki). Ta druga lokalizacja oznacza stworzenie nowej gminy wyznaniowej, króra przybiera nazwę Litauische Gemeinde zu Schweinsgrube - Litewska wspólnota z Schweinsgrube.
  • 1790 - po 12 latach sporów wewnątrz wspólnoty, dochodzi do rozłamu. Ze wspólnoty Thiensdorf liczącej ok. 2000 osób (razem z dziećmi), odeszło ok. 400 osób w tym czterech nauczycieli i pięciu diakonów.Grupa menonitów z Jeziora (Thiensdorf) oraz flamandzka wspólnota z Orłowskiego Pola i Gdańska chciała dopuścić możliwość zawierania małżeństw mieszanych z grup flamandzkich i fryzyjskich oraz innych wyznań religijnych, chcących przyłączyć się do wspólnoty poprzez chrzest. Jednak większość zgromadzenia  w Jeziorze oraz innych zgromadzeń fryzyjskich odrzuciła te zmiany - nastąpił rozłam wśród menonitów. Mniejsza grupa, w 1791 roku wybudowała w Markusach nowy dom modlitwy. Z czasem jednak różnice wyznaniowe zaczęły zanikać i w 1865 roku w Jeziorze zbudowano nową, murowaną świątynię, która stała się wspólnym miejscem spotkań dla obu grup. Dom modlitwy w Markusach, na skutek wielkiej powodzi, jaka miała miejsce na Żuławach w 1888 roku, został zniszczony. Postanowiono wybudować nową świątynię w Preußisch Rosengart (obecnie Rozgart) pod warunkiem, że gminy Thiensdorf i Markushof zostaną scalone (ten warunek postawiły gminy mennonickie z Holandii, Nieniec i Gdańska, które wyłożyły pieniądze na budowę).Tak też się stało i w 1890 roku grupa przyjęła nazwę Thiensdorf-Markushof. W tym samym czasie wybudowano nową świątynię w Preußisch Rosengart, którą wyświęcono 14 czerwca 1894 roku (w Trinitatis-Święto Trójcy Świętej) i stanowi swego rodzaju wyjątek, ponieważ posiada dzwonnicę.
    http://holland.org.pl/art.php?kat=art&dzial=polska&id=12_1
W 1776 roku wymienić można następujące nazwiska odnotowane dla Markus : Allert, Bastvader, Boll, Dau, Froes, Froese, Gruntu, Harms, Holtzrichter, Jantzen, Lambert, Martens, Neysteter, Nickel, Puls, Penner, Peters, Philipsen, Quiring, Ridiger, Schroetter, i Siebert.

W 1820 roku na 418 mieszkańców 162 było mennonitami.
Petycję z 1868 roku w sprawie służby wojskowej z Markus podpisali: Heinrich Bächer, Peter Bestvader, Heinrich Froese, Aaron i Jacob Goerzen, Jantzen, Dietrich i Johann Pauls, Heinrich Penner.
W 1885 r. we wsi było 54 gospodarstw, 5 większych zagród, 76 domów, mieszkało 689 ewangelików i katolików oraz 139 mennonitów.

Cmentarz ma plan prostokąta, przylegającego dłuższym bokiem do drogi. Jego obrzeża porośnięte są starymi okazami lip, natomiast w jego wnętrzu rosną także inne rodzaje drzew. W części zachodniej zachowały się dwa ceglane filary z połową bramy z kutych żelaznych elementów. To sugeruje, że niegdyś mogła biec przez teren cmentarza aleja wzdłużna. Na cmentarzu zachowały się liczne tumby nagrobkowe. Jest ich kilkadziesiąt. Najcenniejszy zbiór nagrobków obejmuje nagrobki typu cippus z nadbudową w postaci czworościenego, zwężającego się ku górze obelisku oraz dwóch stel. Cały ten zbiór nagrobków, ustawiony w jednej linii, związany jest z rodziną mennonicką Klaasen. Należy przy tym zaznaczyć, że nagrobki są bogate w dekorację oraz treści epigraficzne. W innych rejonach tego cmentarza znajdują się inne przykłady stel o ciekawych walorach estetycznych.
Cmentarz jest zadbany i świadczy o wielkim szacunku jego opiekunów do tego miejsca. 

Forma nagrobka oraz materiał, z jakiego był wykonany, symbolizowały zmarłego, np. drewno- "drzewo życia", kamień- "wieczność", żeliwo- "trwałość". Najbardziej charakterystyczne na Żuławach stele, niemal wszystkie posiadały rzeźbione dekoracje, a każda z nich miała znaczenie symboliczne.
  • Akant- podkreślał rangę społeczności, liść symbolizował "drzewo życia" i "rajski ogród", nadawał zmarłej osobie charakteru szlachetnego,
  • Anioł- putto, czyli główka ze skrzydełkami- anioł unoszący duszę osoby zmarłej, która po śmierci staje się aniołem,
  • Bluszcz- nieśmiertelność, odradzanie się lub żałoba po zmarłej osobie,
  • Czaszka- śmierć, nieunikniony los,
  • Gołębica- Duch Święty lub zwiastun nadziei i ocalenia (gołębica z gałązką w dziobie),
  • Granat- bogactwo, obfitość lub- porównując do gwiazd: niebo, raj, zbawienie, porównując do koloru: wino, krew,
  • Gwiazdy- niebo, zbawienie,
  • Zgaszona pochodnia- zgasłe życie,
  • Klepsydra- czas, wieczność,
  • Korona- dostąpienie Królestwa Niebieskiego,
  • Kotwica (w połączeniu z krzyżem)- nadzieja na zmartwychwstanie,
  • Krzyż- triumf, podkreślenie wiary zmarłego,
  • Kwiaty- życie, złamany- przerwane życie, zwrócony do dołu- rozkwit życia w innym świecie, róża- miłość, złamana róża- wcześnie przerwane życie, lilia- czystość i niewinność,
  • Makówka- sen wieczny,
  • Meander- kręta droga lub rzeka życia- upływ życia, czasu lub wieczność czasu i Życia Wiecznego,
  • Medalion- chwała, triumf życia,
  • Motyl- krótkie, jednodniowe w wymiarze wieczności życie ludzkie lub ulatująca do nieba dusza zmarłego,
  • Muszla- w zależności od jej kształtu: śmierć, wieczność, symbol czystość,
  • Oko opatrzności- Bóg,
  • Palma- triumf, chwała, nagroda, ukoronowanie życia lub przypomnienie o cierpieniu i ofiarach poniesionych w życiu doczesnym,
  • Rozmaryn- chwała,
  • Serce (gorejące)- żarliwa miłość i wiara,
  • Słońce- chwała, życia wieczne, nowy dzień,
  • Wachlarz- szybkość w składaniu i rozkładaniu, krótkotrwałość i znikomość żywota ziemskiego, pośmiertna chwała, wywyższenie lub krótkie ziemskie życie,
  • Wąż- śmierć lub wieczność,
  • Wieniec- pochwała życia zmarłej osoby, z liści dębu- siła, moc, zwycięstwo, sława,
  • Gmerk- znak osobisty i rodzinny.












     
                               

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Różany. Historia w jednym budynku.

Wybierając się w maju na Żuławy Elbląskie można być pewnym napotkania takich widoków:


Pośród zielono-żółtych pól rzepaku, poprzecinanych kanałami, w okolicy wsi Różany można z oddali dostrzec wysoki komin. Jeśli uda się znaleźć drogę by podjechać do niego bliżej, natrafia się na taką oto budowlę:
I nie bez znaczenia dla jej funkcjonalności jest fakt, iż stoi niejako na kanale wodnym, dzisiaj już zarastającym.
Owa samotna budowla miała swego czasu olbrzymie znaczenia dla całych Żuław, podobnie jak wiele innych, podobnych a dzisiaj już nie istniejących. Aby to znaczenie zrozumieć i dodatkowo połączyć z istnieniem w przeszłości niepoliczalnej ilości wiatraków na Żuławach, trzeba się nieco cofnąć w czasie.
Wieś Różany założona została prawdopodobnie w latach 1296-1298. Bardzo prawdopodobnym jest też to, że lokowana była na prawie pruskim. Nie należy bowiem zapominać o krzyżackim panowaniu nad tymi ziemiami w owym czasie. Drugą przesłanką jest odnowienie lokacji wsi już na prawie chełmińskim dokonane przez komtura dzierzgońskiego Konrada von Bruningsheim w roku 1355.

Osadnicy holenderscy pojawili się we wsi w 1599, jak domyślać się należy, w celu rozpoczęcia pozyskiwania ziem pod uprawy i generowania dochodu z obszarów do tej pory uznawanych za nieprzydatne. Główną metodą osuszania ziemi było zakładanie polderów i następnie ich osuszanie.
Znani są dzierżawcy wsi w XVII wieku: 1631 Kaspar Platen, 1647 Izaak Spiering, 1663 Aleksander Jungschultz. Przy czym Aleksander był zięciem Izaaka, osoby sławnej i poważanej już za życia, goszczącej królów w swojej kamienicy w Elblągu.

Izaak Spiering (po holendersku Stynka) von Gildencroon pochodził z arystokratycznej rodziny Brabant wywodzących się z Delf w Holandii. W okresie panowania Władysława IV synowie kupca Franciszka pełnili funkcję poborców ceł morskich. W Elblągu jako pierwszy osiadł Piotr Spiering, być może wpływ na jego decyzję miał fakt, iż Elbląg w 1626 roku poddał się bez walki wojskom Szwedzkim ( z jednej strony zdrada lojalności względem Zygmunta III, z drugiej strony miasto miało wiele do stracenia np.: istniało w nim przedstawicielstwo angielskiej Kampanii Wschodniej ).
To właśnie Piotr kupił kamienicę na Starym Rynku, która później miała otrzymać przywilej i obowiązek goszczenia koronowanych głów. W 1627 roku Piotr objął urząd szwedzkiego poborcy ceł w Pilawie więc ktoś musiał się zająć doglądaniem nieruchomości. Zajął się tym najmłodszy z piątki braci - Izaak Spiering. To właśnie zmiany w parceli zapoczątkowane przez Piotra a kontynuowane przez Izaaka zaważyły na przyszłym przeznaczeniu kamienicy. Dla przykładu: w 1634 roku Izaak Spiering wpłacił do rady miejskiej 60 talarów za zezwolenia doprowadzenia rurami wody od miejskiej pompy w celu uruchomienia w kamienicy fontanny [sic!]. Tak więc kamienica na mocy umowy z dnia 8/18 lutego 1636 roku, w zamian za zwolnienie właścicieli od służby ratowniczej 
i przymusowych kwaterunków, został obciążony zaszczytnym obowiązkiem goszczenia królów. "Dom Królów" ten przywilej utrzymał do 5 stycznia 1915 roku.
 Skrajna kamienica po lewej to "Dom Królów"
Pierwszy koronowany gość, Władysław IV we własnej osobie przebywał w Elblągu, w gościnie u Izaaka Spieringa już w dniach 0d 11 do 15 lutego 1636 roku. Nadmienić należy, że Spieringowie pozostawali w łasce króla, tzn. efektywnie pracowali dla niego pobierając cło, zaopatrując polskie załogi w fortach na Półwyspie Helskim czy wyposażając i werbując załogi okrętów floty królewskiej.
Sam Izaak będąc doradcą króla cieszył się wieloma przywilejami a 2 lata po wizycie króla w Elblągu, otrzymał szlachectwo.
Wizyta Władysława IV w Elblągu była niezwykle istotną dla miasta, które wróciło w granice Królestwa Polskiego. Miasto starało się odzyskać dawne przywileje i zyskać w oczach władcy, szczególnie po poddaniu się Szwedom w 1926 roku. Król był łaskawy. Przyjął drobny upominek - 100 tysięcy złotych [sic!] i bez oporów potwierdził dawne przywileje, w tym wolność religijną. Wprawdzie do  Elbląga nie powróciła Kompania Wschodnia, to i tak Elbląg dobrze na tym wyszedł. Król zwolnił bowiem miasto od podatków koronnych, kwaterunków wojskowych i podatków na cele wojenne, a kilka lat później z kolejnych ceł i podatków. Największym wygranym, co nie podlega wątpliwościom był oczywiście Izaak Spiering. Został pierwszym człowiekiem w historii miasta, od którego nazwiska nazwano ulicę. 
W 1948 roku, razem z rodziną Izaak wrócił do Holandii, pozostawiając kamienicę pod opieką swego zięcia Aleksandra Jungschultza. A ponieważ kamienica nie była jedynym majątkiem do zarządzania - majątek, karczma, dwór w Gronowie - można założyć, iż resztą zarządzał również Aleksander.

Osadnicy holenderscy byli szczególnie cenieni ze względu na swoje umiejętności w zagospodarowywaniu ziem podmokłych, zalewowych czy na końcu nawet "odzyskiwaniem" terenów pod uprawy, które są całkowicie zalane. Umiejętności te tym bardziej były w cenie im wyższe ceny uzyskiwało polskie zboże na zachodzie Europy. Działania te zawsze były zakrojone na wielką skalę:
zmieniano przepływ wody w rzekach (znamienne w skutkach przekierowanie wody z Wisły do Nogatu), usypywano setki kilometrów wałów przeciwpowodziowych, wykopano kolejne setki kilometrów kanałów odwadniająco - nawadniających i wreszcie zakładano poldery i budowano dziesiątki wiatraków.
Polderem określa się obszar ziemi, oczywiście podmokłej, który zamyka się wałami ziemnymi. Wnętrze dzieli się na mniejsze działki, poprzecinane kanałami transportującymi wodę do, zazwyczaj, jednego, głównego rowu odwadniającego polder. Trzeba pamiętać, że cały obszar jest w zasadzie płaski i w jakiś sposób ciągły należy wodę usuwać na zewnątrz, najczęściej do rzeki lub do morza. I właśnie to tej pracy używano wiatraków z kołami czerpakowymi lub śrubą Archimedesa, przy czym ten drugi typ mógł  poprzez odwrócenie obrotów, również nawadniać. Żuławy były więc krainą wiatraków.
 Okolice Nowego Dworu Gdańskiego.

 
Najbardziej znacząca fala emigracji pojawiła się w Polsce w XVI wieku. W Niderlandach panował kryzys ekonomiczny i dodatkowo nasiliły się prześladowania protestantów.  Głównym obszarem kolonizacji stały się Prusy Królewskie, czyli tereny dzisiejszych Żuław Malborskich, Gdańskich i Elbląskich – mennonici dopływali tu poprzez duński Öresund. Osiedlali się także na Kujawach, Mazowszu i w Wielkopolsce. Ślady tego osadnictwa widoczne są do dziś w architekturze wiejskiej, układach przestrzennych miast i wsi oraz w nazwach miejscowości - Holendry, Olędry, Olendry itp. Szacuje się, że w szczytowym momencie rozkwitu tego osadnictwa (II połowa XVII w.) w rękach Holendrów znajdowało się około 38 000 hektarów ziemi, podczas gdy ich liczba wynosiła 13 000, co stanowiło 1/6 mieszkańców Żuław.
Po 1772 roku, a więc po pierwszym rozbiorze Polski, wieś Różany jaki cały rejon Żuław weszły w skład zaboru pruskiego pod nową nazwą rejonu - Prusy Zachodnie. Warunki bytowe dla mennonitów uległy znacznemu pogorszeniu za sprawą obowiązkowej służby wojskowej jak była nie do przyjęcia dla członków zgromadzenia. Ze spisu pruskiego z 1776 roku znamy nazwiska 12 rodzin mennonickich zamieszkujących w Różanach (Alt Rosengart):

  • Albrecht
  • Dircksen
  • Friesen
  • Guhr
  •  Heinrich
  • Holtzrichter
  • Jantzen
  •  Pauls (cztery rodziny)
  •  Riedger

W 1789 r. mieszkało tu 51 mennonitów, a w roku 1820 na 136 mieszkańców, 58 należało do zboru mennonickiego.
Dzięki petycji do władz pruskich z roku 1868 w sprawie zwolnienia z obowiązku służby w wojsku, znamy inne nazwiska : Johann Froese - inicjator i sygnatariusz, Heinrichs, Rahn, Riediger, Schepansky, Dawid Gebrabdt,Peter Goertzen, Heinrich Jantzen, Isebrand Ran, Peter Riediger. 
Rok później naliczono we wsi 5 domów z 36-oma mieszkańcami i można powiedzieć, że liczba mieszkańców nie podlegała większym zmianom, bowiem w 1885 roku było 6 domów i 40 mieszkańców. Przed II wojną światową, w 1936 roku Różany zamieszkiwało 22 mennonitów.

Pod koniec XIX wieku rozpoczęto na Żuławach akcję scalania polderów w większe jednostki co prowadziło do zastępowania wiatraków urządzeniami wydajniejszymi - pompami parowymi, które były niezależna od pogody, niezawodne oraz  pozwalały na odwadnianie większego terenu jednocześnie. Pierwsza żuławska pompownia parowa powstała w 1840 roku w Piotrowie koło Cyganka. 
Obecny budynek przepompowni parowej, z  wyposażeniem w urządzenia pochodzące z elbląskich zakładów Franza Komnicka oraz Ferdinanda Schichau pochodzi 1951 roku, przy czym wykorzystano ceglane fundamenty pompy poniemieckiej (zwiększono obrys budynku). Budynek pierwotnie wyposażony był w agregat parowy (rok produkcji 1891), a dopiero później (ok. 1955-56) był wmontowany drugi agregat o napędzie elektrycznym. W budynku przepompowni, znajduje się piec z wytłoczonym nazwiskiem F.Komnick,  rury przepływowe z wytłoczonym nazwiskiem F. Schichau oraz prawie kompletne urządzenie napędowe. Obok starej przepompowni, znajduje się budynek nowej stacji pomp, dla polderu o pow. 432 ha. Wyposażony w dwa silniki elektryczne o mocy 30 kW (każdy) o łącznej wydajności pomp – 4320 m3/h. 
Zaznaczone powyżej nazwiska stanowią źródła osobnych i niezwykle bogatych historii związanych z regionem - mam nadzieję, że jeszcze je rozwinę.
Reasumując - budynek w Różanach sam w sobie jest swoistym pomnikiem bogatych, barwnych i często tragicznych dziejów Żuław. Pomnikiem walki człowieka o prawa do lepszego bytu - takiego jaki sobie sam obierze i wypracuje.





W Różanach zasługuje również na uwagę most stalowo-betonowy nad rzeką Tiną Dolną z 1912 roku umiejscowiony w południowo-wschodniej części wsi.

czwartek, 19 listopada 2015

Na dnie Jeziora.

Przeszłość naszej planety obfituje w okresy, kiedy to morze przykrywało obszary, które dzisiaj są suchym lądem a ślady po środowisku morskim odnaleźć można tylko w osadach geologicznych. Był czas, że dzisiejsze terytorium Polski prawie w całości pokryte było wodą jak choćby w okresie późnej jury 150 mln lat temu. Ślady tych zdarzeń, w skali geologicznej, można znaleźć niemal wszędzie w Polsce, jeśli wie się czego szukać. Niektóre są tak spektakularne (dla zapaleńców oczywiście) jak pozostałości zatoki mioceńskiego, ciepłego akwenu w rejonie dzisiejszej Korytnicy niedaleko Kielc.

Dla człowieka okres kształtowania otoczenia, rozpoczął się w momencie przejścia od kultury łowiecko-zbierackiej do rolnictwa. Zamieszkiwanie na jakimś terytorium, często ograniczonym warunkami naturalnym (akweny morskie, góry, klimat półpustynny itp.), zmuszało do wprowadzania zmian, udogodnień czy też modyfikacji środowiska chociażby poprzez regulację koryta rzeki albo wykopanie kanałów odwadniających lub nawadniających. Można powiedzieć, że człowiek jest pierwszym i chyba jedynym stworzeniem na Ziemi, które od małych zmian środowiska naturalnego przeszło do stworzenia własnego, sztucznego - antropogenicznego. 
Wcześniej pisałem o miejscowościach położonych nad brzegiem zbiornika wodnego, którego pozostałością obecnie jest Jezioro Druzno a teraz więcej będzie o miejscowościach założonych na jego dnie po wcześniejszym osuszeniu tego obszaru. Zacznę od miejscowości o dość wymownej nazwie, a więc od Jeziora.
Obszar, który miał podlegać zmianom w przeciągu setek lat, zobrazował na mapie Hugo Bertram tytułując ją jako mapę delty Wisły w roku 1300. Przyjmuje się obecnie, że to odwzorowanie jest całkiem miarodajne.

Czerwona kropka zaznacza obszar, gdzie dzisiaj znajdują się ziemie miejscowości Jezioro. Patrząc na umiejscowienie Elbląga można zrozumieć, czemu jego funkcja jako portu była na tyle korzystna, że konkurował z Gdańskiem. Krzyżacy z czasem "rozwiązali" ten problem, w latach 1308-1309 zajmując Pomorze Gdańskie razem z samym miastem. I to właśnie Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, zapoczątkował daleko idące zmiany, na wschód od Wisły, prowadząc działania militarne  wymierzone w plemiona pruskie i sprowadzając osadników na podbite ziemie. Nie mieli większego wyboru: po pierwsze tereny te były zamieszkałe przez stosunkowo niewielkie grupy ludności a po drugie, "waleczni" mnisi tak skutecznie nawracali pogan, że niewielu ich zostawało. Wsie jakie potem zakon zakładał, lokowane były na dość niekorzystnym prawie pruskim, co także odstręczało od pozostania w zależnościach z Krzyżakami.
Przyjmuje się, na podstawie źródeł historycznych pisanych, że pierwszych Holendrów sprowadzonych w celu przeprowadzenia melioracji i osuszania bagien, ulokowano przy zamku w Pasłęku. Zachował się dokument lokacyjny miasta wydany przez Mistrza Krajowego Meinhardta z Kwerfurtu wydany 29 września 1297 roku, którym holenderskich osadników określono jako pierwszych założycieli samo miasto nazwano Holland czyli Holandia, co stanowiło zerwanie z tradycją  nawiązywania do nazw pruskich. To niecodzienne postępowanie ma tłumaczyć fakt, jakoby osadnikami byli rycerze zamieszani w porwanie i morderstwo hrabiego Holandii Florisa V.

Na mennonitów Żuławy musiały poczekać do czasów Lutra, narodzenia się anabaptystów i na Menno Simmonsa, który brzydził się przemocą. Pojawili się tutaj w latach 60 XVI wieku, uciekając przed okrutnymi prześladowaniami ze strony protestantów i katolików. Prześladowały ich również władze świeckie - za odmowę służby wojskowej, mennonici byli i są zdeklarowanymi pacyfistami.

Ciekawostką jaka łączącą anabaptystów z plemionami pruskimi, zamieszkującymi te ziemie w przeszłości jest fakt, iż nazwy pod jakimi ich znamy, zostały nadane im przez ludzi z zewnątrz. Tak więc "Prusy" używane były przez plemiona słowiańskie, a "anabaptyści" wcale nie odrzucali chrzestu tak jak to obwieszczali protestanci ale chrzest był najważniejszym sakramentem, który należało przyjąć z pełną świadomością wiary w okresie dorosłości.

Mennonici dali początek tzw. kolonizacji olęderskiej i przyszłości mianem olędrów określano po prostu osadników, którzy osiedlali się w danym miejscu na zasadach zdefiniowanych właśnie podczas migracji mennonickiej. Tak więc, jeśli napotykamy określenie olęder, to ma ono charakter prawny a nie osobowościowy. Oczywiście najcenniejsi byli przybysze z Niderlandów - ze względu na swoje umiejętności osuszania terenów podmokłych oraz melioracji. 


Okres nasilonych prześladowań mennonitów zbiegł się z działaniami rajców Gdańska, którzy poszukiwali osadników w celu zagospodarowania ziem w Prusach Królewskich spustoszonych po wojnach z zakonem krzyżackim. W 1547  roku rada miejska wysłała Philipa Edzema jako swojego przedstawiciela do Niderlandów. Miał on za zadanie pozyskać kolonistów skłonnych osiedlić się w delcie Wisły. Za przykładem Gdańska szybko poszedł Elbląg, Pelplin i Włocławek.



"W połowie XVI wieku Pomorze i Prusy Królewskie mogły przyciągać osadników. Rzeczpospolita przeżywała wówczas okres gospodarczej koniunktury i stanowiła zaplecze surowcowe dla Niderlandów. Ponadto kolonistom zapewniano wiele przywilejów, takich jak wolność osobista, wolność wyznania, zwolnienie ze służby wojskowej i świadczenia pańszczyzny[...] Na osadników nie trzeba było długo czekać. Szybko zasiedlili tereny u ujścia Wisły i zaczęli posuwać się w górę rzeki. Koloniści pochodzili przeważnie z Niderlandów i Fryzji, ale mennonici stanowili wśród nich mniejszość. Jednak już w 1577 roku można było spotkać mennonitów w dwunastu miejscowościach w okolicach Malborka. W pierwszej połowie XVII wieku pojawili się w rejonie Grudziądza i Chełmna, a także w Toruniu"
                                Wojciech Marchlewski Mennonici. Życie codzienne od kuchni., Warszawa 2014.

 Dobrze widoczne pęknięcia ściany kościoła w Jeziorze - efekt stawiania ciężkiej budowli na dnie jeziora.

Powstanie Jeziora czy też Thiensdofu, a więc wsi nad rzeką Tina, sięga czasów, kiedy to anabaptyści zostali wygnani z Prus Górnych w roku 1543. Pierwsze wzmianki o holenderskich mennonitach pochodzą z roku 1557 i tyczą się wsi Węgle (Wengeln) na północy jeziora Druzno. Z zachowanych zapisów dowiadujemy się, iż w 1590 roku, znaczna część łąk po zachodniej stronie Druzna znajdowała się w rękach holenderskich osadników.

Powstanie samej osady określa się na połowę XVI wieku jednak powstanie gminy mennonickiej odłamu fryzyjskiego, określanej też jako Mała Żuława (Kleinwerder) datuje się na 1607 rok, kiedy to niejako powołał ją do życia Jan van Emden Gerrits -starszy zboru Kleinwerder, kaznodzieja Zjednoczonych Fryzów, Wysokich Niemców i Waterlandersów z Gdańska (od 1612 starszy zboru w Markusach). Gmina skupiała mennonitów z wiejskich terenów na południe od Elbląga oraz wchłonęła czeskich Hutterytów, którzy napływali tutaj już w 1604 roku a potem po wojnie 30-letniej.
Na początku swego osadnictwa mennonici nie mieli prawa do budowy domów modlitwy więc spotykali się w domach prywatnych. Dopiero w 1728 roku gmina otrzymała pozwolenie od biskupa chełmińskiego Ignacego Kretkowskiego na wybudowanie własnego, osobnego miejsca modlitw. W Jeziorze bardzo szybko pobudowano dom modlitewny bo już 27 kwietnia 1728 został poświęcony i oddany do użytku. Był to budynek o drewnianej konstrukcji zrębowej, na planie wydłużonego prostokąta, przykryty dwuspadowym dachem - bardziej przypominał spichlerz niż świątynię.
Zachowany do dzisiaj budynek wybudowany został w 1865 roku.




Budynek z 1865 r. istnieje do chwili obecnej. Murowany z cegły, w stylu neogotyckim. Orientowany, na rzucie prostokąta, wnetrze jednoprzestrzenne nakryte stropem belkowym. Elewacja frontowa i tylna z centralnym ryzalitem mieszczącym pierwotnie zwieńczony ostrołukowo portal wejściowy (obecnie w powiększonym otworze prostokątne wrota wjazdowe), nad nim dwa częściowo zamurowane ostrołukowe okna z maswerkami doświetlające pierwotnie chór muzyczny. Ryzalit wieńczy rozetowy fryz opracowany w tynku. Po bokach ryzalitu dwa zwieńczone ostrołukowo okna z maswerkami (obecnie w dolnej części zamurowane). Nad ryzalitem dwa ostrołukowe okna i centralna blenda. Szczyt elewacji wieńczy ceglany fryz kroksztynowy, po bokach i centralnie elewacja zwieńczona sterczynami z iglicami. Elewacje boczne sześcioosiowe ze zwieńczonymi ostrołukowo oknami z maswerkami (analogiczne jak w elewacji frontowej i tylnej), w dolnej części zamurowanymi. Budynek nakryty dachem dwuspadowym krytym dachówką esówką.
 http://holland.org.pl/art.php?kat=art&dzial=polska&id=12_1


Po 1945 roku, budynek świątyni przeznaczono pod magazyn dla tutejszego PGR-u, przez jakiś czas podobno był w nim sklep, a obecnie stoi pusty i popada powoli w ruinę. 
Za domem modlitwy znajdują się smutne resztki XVIII wiecznego cmentarza. Zachowało się niewiele i tylko pozostałości głównej alei mówią o jego świetności.
Cmentarz został założony na planie prostokąta na początku XVIII wieku i użytkowany był do końca II wojny światowej. Pierwotnie istniały na tym cmentarzu dwie prostopadłe aleje dzielące go na cztery kwatery. Do obecnych czasów zachowała się tylko piękna aleja starych lip, którą posadzono dokładnie na osi pobliskiego zboru. Obecnie cmentarz jest bardzo zniszczony i zaniedbany, chociaż nie zarośnięty. Z dawnych form upamiętniających pochówki mennonickie nie zachowało się na nim zbyt wiele. Dawniejsze tumby ze sztucznego kamienia zostały wywiezione. Pozostały jedynie trzy tablice inskrypcyjne: dwie granitowe oraz fragment tablicy z piaskowca. Wszystkie mają wyryty krzyż łaciński. Ponadto zachowały się nagrobki rodzin Pennerów i Bartelów.
http://encyklopedia.warmia.mazury.pl/index.php/Cmentarz_mennonicki_w_Jeziorze 





Ostatni starszy gminy  Cornelius Dirksen z Markus nie opuścił rejonu gminy w 1945 r. Pozostał i pomimo wielu trudności służył tym, którzy jak on nie chcieli porzucić swojej ziemi. Jego żona zmarła 1947  a jego samego w październiku tegoż samego roku wydalono. Wyszperałem jeszcze taką sygnaturkę:
Dirksen, Cornelius w Markushof 1923 ältester
der Gem.Thiensdorf * 25.07.1875 w Lichtfelde
+ 2.03.1951 w Wasseralfingen      (w  Badenii-Wirtembergii)
P: M.Gem.Kal.











W Jeziorze mennonici nie byli jedynymi mieszkańcami. Obok mieszkali ewangelicy, do których należał kościół pierwotnie pobudowany w 1631 roku. Uległ on jednak spaleniu. Odbudowywany, poddawał się zniszczeniom kilkukrotnie. Z jedną z odbudów związana jest niesamowita ciekawostka, mówiąca wiele o charakterze ówczesnych wiernych. Kościół Wniebowzięcia NMP w 1752 był bliski zawalenia. Władze, którym podlegali parafianie Jeziora, wydały zgodę na pobudowanie nowej świątyni pod warunkiem, że zostanie to uczynione ..... w 24 godziny [SIC!]. I ci ludzie zrobili to! Najpierw obudowali stary kościół murami zewnętrznymi po czym zburzono go wewnątrz.

1888 rok był rokiem wielkiej powodzi na Żuławach, która tyn razem też zniszczyła kościół w Jeziorze. Odbudowano go w latach 1898-1899 w centrum wsi na planie prostokąta z wieżą od zachodu, w której, w dolnej części znajduje się kruchta. Budowlę wzmocniono przyporami jednak dzisiaj bez trudu można zobaczyć pęknięcia ścian powstające na skutek osiadania ciężkiej, ceglanej budowli powoli zapadającej się w byłe dno jeziora Druzno.

Obok kościoła stoi pomnik upamiętniający poległych w I wojnie mieszkańców okolic jak i samego Jeziora. 







W północnej części wsi można przejechać nad rzeką Tyną po jednym z najstarszych w Polsce moście zwodzonym. Zbudowany w 1895 roku, a jego całkowita długość wynosi 39,2 m. Jest to konstrukcja o trzech przęsłach, z których środkowe jest dwuskrzydłowym przęsłem podnoszonym. Przęsła oparte są na filarach i przyczółkach murowanych z kamienia. Przęsło zwodzone skonstruowane jest z dwóch symetrycznych klap o wymiarach 6 x 4 m. Klapy wykonane są z dźwigarów połączonych poprzecznicami i zamocowane na filarach za pomocą łożysk z czopami umożliwiającymi obrót. Obecnie most jest zamknięty dla żeglugi.

czwartek, 15 października 2015

XIX- wieczna siedziba sekty.

Wysoka - wieś  w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie elbląskim, w gminie Rychliki. Nazwa wsi nawiązuje do jej geomorfologicznego położenia względem Jez. Druzno, którego oczywiście dawno tu nie ma. Zapis lokacyjny, prawdopodobnie na prawie pruskim, z 12 maja 1244 roku w Toruniu przez mistrza krajowego Zakonu Henryka von Weida wspomniane są dobra - 60 łanów -późniejszej wsi Wysoka które mistrz sprzedał Dietrichowi von Brandeis. Obejmowały one dobra, które wcześniej otrzymał do osadzenia chłopami Gebhard Ślepy (Cecus) i przyległą wieś pruską, leżącą nieco wyżej. Zapisano tu również miejsca dwóch młynów nad Brzeźnicą i strugą Wysoka (niewykluczone, że nad Marwicką Młynówką). Nabywca otrzymał również prawo do pobudowania kościoła parafialnego od całości zaś płacić miał czynsz rekognicyjny ( osobisty) i na tej podstawie domniemywać można właśnie, że wieś zakładana była na prawie pruskim ponieważ taka forma opłat była dla niego charakterystyczna. Wysokość opłaty mogła np.: wynieść 6 skojców co odpowiadałoby ok. 300 jajkom. Plus oczywiście obowiązek stawania zbrojnego na wezwanie zakonu, co w przypadku lokowania na prawie pruskim było uciążliwe, ponieważ prawo to zakładało obowiązek stawienia się większej ilości zbrojnych niż w przypadku prawa chełmińskiego. Nic dziwnego więc w tym, że to drugie prawo lokacyjne cieszyło się większą popularnością wśród właścicieli wsi. 
Nazwa Hohendorf wspomniana jest po raz pierwszy 6 stycznia 1321 roku w przywileju lokacyjnym na prawie chełmińskim wydanym przez znanego już Lutera (lub Lutra) z Brunszwiku, komtura dzierzgońskiego dla Mikołaja von Sevelt. Dobra obejmowały 40 łanów. 1 łan używany przez Krzyżaków wynosił w zaokrągleniu 18 hektarów, więc przyjąć można, iż obszar rolniczy dla Wysokiej wynosił 720 hektarów, z czego 180 przypadało na sołtysa. Dodatkowo wzmiankowana jest karczma i niedokończony młyn na miejscu dzisiejszych resztek w Grądowym Młynie.
W okresie konfliktu polsko - szwedzkiego w XVII wieku wieś doznała znacznych strat spowodowanych przez wojska obu stron jak choćby trzykrotne "wizyty" polskich maruderów spod Pasłęka w 1629 roku.



Dobra Wysokiej na przestrzeni dziejów były w posiadaniu kilku znamienitych rodów wschodniopruskich jak chociażby von Kunheim (Kuenheim), o których więcej napiszę przy okazji wpisu o Judytach albo wspomniany wcześniej ród von Zehmen (Czema).  Inne rody to von Lehwald, von Brederlow i von Below - o nich także wkrótce przy okazji opisywania rodowych posiadłości.

W 1785 roku majątek w Wysokiej przeszedł w ręce Emiliusa Fryderyka Magnusa hrabiego Rzeszy von Deonhoff pochodzącego z linii Doenhoffów z Friedrichstein nad Pregołą, z tych samych, którzy posiadali w tamtym czasie majątek w Kwitajnach. Emilius zasłużył się budową pałacu w latach 1803-1806 jak i co ciekawe, sprowadzeniem sekty religijno-mistycznej, która swoją nazwę wzięła od nazwiska założyciela Johanna Georga Gichtela - gichtelian. W pewnym sensie historia dokonała pewnej wolty w Wysokiej - wieś swego czasu była w posiadaniu rodu von Kunheim a przez małżeństwo weszła do niego córka Lutera, teraz zaś zamieszkali tu ludzie ostro krytykujący luterianizm i odrzucający jego nauki. Nazywali siebie także bezżeńcami i Braćmi Anielskimi, dążyli bowiem do uwolnienia się od wszelkich cielesnych pożądań aby upodobnić się do aniołów, w czym małżeństwo niewątpliwie im przeszkadzało.
Kolejny właściciel Wysokiej Aleksander Ewald von Below - Hohendorf (przydomek od niemieckiej nazwy Wysokiej) w latach 1843 - 1882, również należał do gichtelianów. Ciekawi mnie jaki związek miała jego przynależność z faktem, iż jego krewni z rodu, trzej bracia Karl, Gustav i Heinrich von Below założyli własną sektę wyznaniową nazwaną belowianami, gdzie impulsem miało być cudowne nawrócenie się lekkomyślnego dotąd Henryka. Niemniej był człowiekiem dobrze wykształconym i przygotowanym by aktywnie uczestniczyć w działalności gospodarczej i politycznej kraju. Below należał do czołowych polityków wschodniopruskich . W 1867 roku został wybrany posłem z pasłęcko-morąskiego okręgu wyborczego do parlamentu Związku Północno- Niemieckiego. Przypisywano mu przeforsowanie powszechnego i równego prawa wyborczego. W Wysokiej gospodarzył z dużym powodzeniem, aktywnie wspierał lokalne inicjatywy społeczne. Po pożarze Pasłęka z 16 maja 1845 roku, przekazał miastu 100 talarów na rzecz poszkodowanych. W 1877 roku zakupił za dużą sumę płaskorzeźbę wykonaną w drzewie dębu przez pastora Wilhelma Grzybowskiego z Rychlik - "Głowa Chrystusa w koronie cierniowej" (Ecce Homo!), nagrodzoną na wystawie dzieł sztuki w Paryżu w 1867 roku i podarował ją rychlickiemu kościołowi. Dzieło to jest do dzisiaj jednym z cenniejszych kościelnych utensyliów.


W Wysokiej pojawiła się jeszcze jedna znana postać, która niejako łączy gichtelian z belowianami mającymi znaczne poparcie w rodzinie Puttkamerów. Właśnie z tej rodziny pochodziła żona Ottona von Bismarcka, będącego przyjacielem  Aleksandera Ewalda von Below. Bismarck będąc jeszcze posłem w Sankt Petersburgu w latach 1859-1862 a potem jako kanclerz, często bywał gościem von Belowa. Znamy nawet ulubione miejsce kontemplacji Żelaznego Kanclerza - był nim pagórek umiejscowiony niedaleko cmentarzyka rodzinnego i romantycznej kapliczki.  Wzniesienie 31,1 m n.p.m., położone na wschód od parku dworskiego, nazwano później "Pagórkiem Bismarcka" (Bismarckhügel) - rozciąga się stąd piękny widok na jezioro Druzno, Elbląg i Wysoczyznę Elbląską.
Pobyt Bismarcka jesienią 1859 roku u Belowa w Wysokiej przedłużył się nieoczekiwanie, gdyż zachorował na zapalenie płuc. Pozostał więc do marca 1860 roku, a opiekę lekarską nad nim sprawował pasłęcki lekarz - doktor Karl Benjamin Beck (1814 - 1895), pierwszy honorowy obywatel tego miasta.







Po śmierci von Belowa w roku 1882 majątkiem ziemskim zarządzali kolektywnie kapitan Pirch i Edmund Poyda, a następnie Rudolf Menthal i Otto Michaelis (1882 - 1896). W latach 1896 - 1922 zarządcą był Gustav Skirl, który położył znaczne zasługi w odwadnianiu naddruzeńskich łąk. Ich łączna powierzchnia osiągnęła wówczas poziom 600 ha. Prace odwadniające prowadzono na trzech polderach i ukończone je w 1912 roku. Zmodernizował młyn w Grądowym Młynie. Wspierał finansowo Dom Małego Dziecka w Nowym Dolnie, a przy jego znacznej pomocy finansowej wybudowano w Pasłęku w latach 1920 - 1922 halę gimnastyczną z zapleczem (obecny Pasłęcki Ośrodek Kultury). Skirl przewodniczył także pasłęckiej ochotniczej straży pożarnej, której podarował w 1906 roku trzystopniową - rozsuwaną drabinę amerykańską, długości 18 metrów. Większość obszernych i funkcjonalnych zabudowań gospodarskich, istniejących częściowo w Wysokiej, została przez niego wybudowana.

Ostatnią zarządzającą majątkiem była w latach 1922 - 1945 Zofia Thon, znana z dobrotliwości, szacunku dla podległych robotników i nieustającej pomocy dla potrzebujących (podobno z takich cech słynęli gichtelianie). Po 1933 roku, gdy na podstawie ustawodawstwa hitlerowskiego rozwiązano wszystkie sekty, Wysoka weszła w skład tak zwanej Fundacji Ericha Kocha - gauleitera Prus Wschodnich (E. Koch - Stiftung). Przechowywano tu między innymi łupy gauleitera, zrabowane na terenach wschodnich. 
Z tego też powodu pałac został wysadzony w 1945 roku, przy czym są różne wersje co do sprawców zniszczenia. Gichtelianie pozostali tu do końca wojny, a Zofia Thon w wieku 90 lat zmarła podczas ucieczki przed wojskami sowieckimi w styczniu 1945 roku. Majątek miał wtedy 1628 ha, w tym 303 ha lasu leżącego w okolicy Starego Dolna, zwanego Lasem Wysoka (Hohendorferwald) - zatrudniano tu leśniczego, dwóch stałych robotników leśnych i trzech sezonowych. W latach 1945 - 1990 Wysoka była Państwowym Gospodarstwem Rolnym, później własnością Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, obecnie znajduje się w rękach prywatnych.