czwartek, 12 marca 2020

A fama, a bello, a peste libera nos, Domine. cz.I

A bello...


Trzecia wojna północna przewalała się przez ziemie polskie, pruskie i warmińskie w latach 1700 - 1721. Uczestniczyły w niej państwa: Dania, Rosja, Norwegia, Saksonia, Prusy z jednej strony i Szwecja z drugiej. Nie ma sensu analizować przyczyn ekonomicznych czy politycznych tej wojny, głównie dlatego, że z punku widzenia zwyczajnych mieszkańców ziem, przez które przemieszczały się wojska, każda wojna była dopustem bożym. Szwedzi palili całe wioski za brak kontrybucji czy też za odmowę utrzymywania wojska zimą. Przed Szwedami jeszcze, w 1701 roku,  na ziemi warmińskiej pojawili się Sasi przepędzeni znad Dźwiny a dodatkowo biskupstwo zmuszone było uiszczać przepisana prawem hybernę wojsku koronnemu. Ludność warmińska pod ciężarem różnorakich "zobowiązań" po prostu nie chciała płacić więc dowództwo wojsk koronnych (polskich) skierowało oddziały wojska na Warmię w celu najzwyczajniejszego skonsumowania należnej hyberny.

Skargi kierowano do hetmana wielkiego koronnego Stanisława Jabłonowskiego herbu Prus. Oto jego słowa pocieszenia skierowane do kanoników warmińskich: 
"ad praesens (obecnie) innego na to sposobu nie widzę, tylko suplikować Królowi Imci circa praemissa, który sobie przypomni łatwo, że sześć tysięcy wojska swego obiecał na usłudze Rzeczypospolitej własnym utrzymać kosztem".


W czasie III wojny północnej Szwedzi nie byli pierwszy raz na Warmii, tak więc mieli już "sprawdzone" metody postępowania na okupowanym terytorium. W czerwcu 1626 roku Gustaw Adolf z ośmioma tysiącami wojska zajął Frombork, Braniewo i opanował okolicę na 10 lat. Drugi raz, podczas "potopu" Warmię splądrował Karol Gustaw a potem oddał ją w lenno Prusom Książęcym.
Tym razem Karol miał ze sobą kilku generałów specjalizujących się w ściąganiu kontrybucji. Na podstawie informacji o zamożności terenu Warmii, które zebrał Joran Adlestern, generał Magnus Steinbock rozkładał kontrybucje a egzekutorem był Andrzej Lagercron. 
Ludność zamieszkująca obszar będący pod władaniem Szwedów znalazła się między młotem a kowadłem. 
Młotem byli Szwedzi, którzy chętnie sięgali po drastyczne metody aby podporządkować sobie mieszkańców ziem, które zajmowali i Warmia nie była tu wyjątkiem.
W sierpniu 1703 roku Szwedzi spalili Nieszawę z powodu napadu na szwedzki oddział jaki miał miejsce w okolicy. Mieszkańców powieszono. Ów "napad" najprawdopodobniej miał związek z blokadą Torunia. Pierwsze oddziały  szwedzkie pojawiły się pod tym miastem 23 maja 1703 roku. Rankiem 26 maja ok. 12 tysięcy soldatów przeprawiło się przez rzekę Drwęcę po uprzednio zbudowanym moście. Obóz powstał na polach pomiędzy Mokrem i Trzeposzem i rozpoczęło się kilkumiesięczne oblężenie Torunia. Szwedzi odcięli dopływ wody do miasta. Bardzo szybko pojawiły się choroby epidemiczne takie jak czerwonka lub dyzenteria, wynikające z braku czystej i bieżącej wody. Nie dziwi więc, że podejmowano próby, choćby drobne, mające na celu zniechęcenie oblegających czyt. usunięcie. We wrześniu Szwedzi rozpoczęli ostrzał artyleryjski Torunia ale to już temat szerszy i na inny wpis.


W czasie oblężenia Torunia przez Szwedów północną Warmię jeszcze kontrolowali Brandenburczycy - oczywiście każąc płacić sobie  kontrybucje, które miały gwarantować powstrzymanie Szwedów. Pod koniec grudnia 1703 roku wojska pruskie wycofały się przed nadciągającym Karolem XII. 
Jednym z generałów szwedzkich, którzy egzekwowali pobór haraczu był Magnus Steinbock, który po bitwie pod Kliszowem (zwycięskiej dla Szwedów) został mianowany generalnym komisarzem wojennym odpowiedzialnym za ściąganie kontrybucji. Przy okazji na boku sobie także nakradł, dzięki czemu odbudował pozycję rodziny. Spotkało go też kilka innych zaszczytów i awansów. Magnus Stenbock (bo i taką pisownię nazwiska się stosuje) w momencie wybuchu wojny skończył 35 lat i miał już za sobą służbę wojskową w armii holenderskiej, cesarskiej i szwedzkiej. Po bitwie pod Narwą awansował na generała. Awans jednak to było za mało: łupy wojenne szacowane na tysiące talarów, sakwy pełne pieniędzy i wiele cennych przedmiotów typu klejnoty czy srebrne naczynia.  I dalej: pościel [sic], zastawa, broń, łóżka [sic], ornaty, kielichy, krzyże, świeczniki, bogato zdobione ubrania - wszystko płynęło szerokim strumieniem do posiadłości hrabiego. Za większe sumy pieniędzy, które siłą rzeczy uzbierały się w trakcie wojny, kupował nowe posiadłości ziemskie. Co ciekawe hrabia zarabiał również dostarczając armii mięso i zboże. 

Magnus Stenbock (inna forma nazwiska częściej spotykana w źródłach historycznych) zasłynął jako człowiek dziki i okrutny. Specjalnością jego było ściąganie kontrybucji i budowa mostów pontonowych [SIC!]. Sławę, jaką zdobył, zawdzięczał metodzie postępowania, która była prosta: za wszelki opór groził ogniem i żelazem i był konsekwentny. Tenże Steinbock, jeszcze przed okupacją Warmii, wyznaczył na całe biskupstwo niemożliwą wprost do wypłacenia daninę. Widocznie celowo stawkę podał na wyrost, aby ustąpić do wcale niemałej sumy 125 tysięcy florenów, którą diecezja musiała uiścić w dwóch ratach . Oprócz tej daniny, z każdego łanu, oddalonego od Torunia nie dalej niż 20 mil, żądał po 42 tynfy miesięcznie.    
Losy biskupstwa warmińskiego w dobie wojny północnej (1700-1711) , Szorc A., Studia Warmińskie II(1965)



Stenbock tak pisał do kapituły warmińskiej w liście datowanym w Toruniu 28 sierpnia 1703 roku:

Niczego bardziej od Panów się nie spodziewam jak punktualnego spłacenia kontrybucji, tym bardziej, że na jej zebranie mieliście tak długi czas, o jaki inni nawet nie śmieli prosić. Wam samym pozostawiam do osądzenia jak bardzo ta opieszałość może rozgniewać mego Najłaskawszego Króla. Dlatego, jeśli sobie i swej prowincji dobrze życzycie, radzę czym prędzej zapłacić obiecaną sumę. Jednocześnie  w imieniu Jego Królewskiej Mości proszę i upominam aby ta miesięczna danina również w należytym czasie była uiszczana.

Bez względu na to jak bardzo praktyki grabienia i pozyskiwania dóbr poczesnych w czasie wojny są obecnie rażące, w owym czasie stanowiły normę. Dla oficerów oraz dla zwykłych żołnierzy, łupy wojenne były główną siłą sprawczą udziału w wojnie. Rabunki uważano za działania usprawiedliwione, za "uczciwą pracę" [sic!] w pocie czoła i krwi, traktowano je jako czynnik mobilizujący do lepszej walki. Postępowanie takie było w pełni dozwolone, a nawet regulowane specjalnymi przepisami [sic]. Jedyną zabronioną rzeczą była grabież przed pokonaniem przeciwnika. Cała  zdobycz znaleziona na polu walki należała do oficerów i żołnierzy, którzy dzielili się nią w ustalony wcześniej sposób. Żołd w takiej sytuacji był tylko niewielkim ułamkiem "dochodów". Przykładem niech będzie łup jaki dostał się w ręce szwedzkie po zwycięskiej bitwie pod Saladen w 1703 roku. Podział ten wyglądał następująco: ranny kapitan - 80 riksdali, kapitan bez ran - 40 riksdali, ranny porucznik lub chorąży - 40 rik. , porucznik lub chorąży bez ran - 20 rik., podoficer bez ran - 2 rik., ranny szeregowiec - 2 rik., i na samym końcu szeregowy, który przeżył zdrów na ciele - 
1 riksdal. Tak więc na samum dole drabiny płatniczej znajdował się człowiek, który miał się cieszyć z tego, że w ogóle przeżył, co, biorąc pod uwagę sposób prowadzenia starć było nie lada wyczynem. 


Bitwa pod Połtawą 8 lipca 1709 r.

Rabunków dokonywali również Rosjanie w prowincjach nadbałtyckich, i to w nie mniejszym stopniu, niż Szwedzi w Polsce. Rosyjska strategia polegała na całkowitym wyniszczeniu prowincji szwedzkich. Dzięki temu nie mogły one być wykorzystywane w przyszłości jako baza dla szwedzkich działań (dla terenów polskich obowiązywał plan żółkiewski, który również zakładał taktykę spalonej ziemi). Jeden z rosyjskich generałów,Szeremietiew, w liście do cara poinformował go z zadowoleniem o swoich ostatnich dokonaniach: " We wszystkich kierunkach rozesłałem ludzi, aby brali do niewoli albo rabowali; nic nie uszło swojemu losowi, wszystko jest zniszczone i spalone. Nasze oddziały uprowadziły tysiące  mężczyzn, kobiet i dzieci [ SIC!] a także ponad 20 tysięcy koni roboczych i bydła domowego". Przy takim podsumowaniu należ brać pod uwagę, że co najmniej tyle samo zostało zniszczone, zabite lub zjedzone. Armia rosyjska wlokła za sobą część ludności jak żywą zdobycz; wielu wysoko postawionych oficerów rosyjskich "zajęło" sporą liczbę ludzi na własny rachunek i wykorzystywało jako siłę roboczą w swoich majątkach. Innych sprzedano jak bydło na rynkach rosyjskich, pozostali skończyli jako niewolnicy u Tatarów i Turków.


Polska w tym konflikcie, stała się sceną, na której starły się ze sobą dwie potęgi militarne. Starcie to wyniszczało nie tylko wojska ale też wszystko dookoła - ludzi i ziemie jakie zamieszkiwali. Z jednej strony wojska szwedzkie przygotowały się na to, iż wyżywią się kosztem ludności polskiej a z drugiej strony Rosjanie robili wszystko aby im to uniemożliwić. Szwedzi, po przekroczeniu granicy ze Śląskiem szybko przekonali się, że wkraczają na ziemie uprzednio zdewastowane. Rosjanie wycofując się palili wsie i miasta, zatruwali studnie i tępili ludność cywilną. 

Po przekroczeniu Wisły, Szwedzi skierowali się ku Mazurom, ku granicy pruskiej. Manewr ten był zaskakujący, ponieważ nigdy, żadna armia tędy nie przechodziła, z powodów utrudnień jakie stwarzał zabagniony i gęsto zalesiony teren. Manewr ten miał na celu zmylenie Rosjan i wyparcie ich z linii Narwy. Armia szwedzka wdarła się na Mazury w trzech kolumnach i posuwała się dość wolno, a to za sprawą złych dróg i głębokiego śniegu. Wroga armia przemieszczająca się zimą potrzebuje żywności i schronienia a więc nie dziwi, że nie spotkała się z ciepłym przyjęciem miejscowych. których zmuszono do udzielania "gościny". Chłopi na początku próbowali jakichś pertraktacji - proponowali, na przykład, że wskażą drogi, które umożliwią szybszy i wygodniejszy przemarsz wojska. Proponowali nawet złożenie dobrowolnych kontrybucji. Wszystko na nic, ponieważ Szwedzi konsekwentnie zabijali [SIC!] wszystkich przedstawicieli chłopskich jacy do nich trafiali. Nie dziwi więc po raz kolejny, że doszło do szybkiej, wręcz gwałtownej eskalacji przemocy - do wojny podjazdowej. Ludność uciekała do lasów a jednocześnie na trasach przemarszów kolumn wojska wznoszono barykady i jak tylko się dało utrudniano Szwedom przemieszczanie się, nie stroniąc od wszelkich zasadzek. Szwedzi odpowiedzieli w charakterystyczny dla siebie, w tamtym czasie, sposób: utworzono specjalne pododdziały, które wysyłano do lasu w celu zabicia wszystkich mężczyzna w wieku powyżej 15 roku życia. Dodatkowo wyżynano bydło, którego z jakichś powodów nie można było dołączyć do kolumny maszerującego wojska oraz palono każdą napotkaną wieś. Metoda spalonej ziemi niejako rykoszetem uderzyła w agresorów, ponieważ na skutek takiego podejścia pojawiły się problemy z pozyskaniem żywności od miejscowej ludności. Tak więc pojawiły się również tortury, którymi próbowano zmuszać pojmanych chłopów do wyjawienia lokalizacji ukrytych zapasów. Na ludności mazurskiej Szwedzi pokazali swoją barbarzyńską postać w pełnej, odrażającej  krasie. 


Fragment z pracy: Majewski W., Kurpie w walkach o niepodległość od Potopu do Baru , 1998.
Na początkach stycznia 1708 r. król szwedzki Karol XII wyruszył w 41000 żołnierzy z Brześcia Kujawskiego w kierunku Grodna poprzez północne Mazowsze, aby obejść stanowiska armii rosyjskiej rozłożonej nad środkową Wisłą. 17 stycznia dotarł do Przasnysza, tu rozdzielił amię na 3 kolumny, północna miła iść przez Prusy Książęce, środkową pod wodzą samego monarchy (ponad 400 jazdy) skierowano na Puszczę Zieloną (Puszcza Kurpiowska), ostatnią na południe od Puszczy przez Ostrołękę. 20 stycznia Karol XII wkroczył na teren Puszczy. Kurpie postanowili przeciwstawić się zbrojnie temu przemarszowi. Podjęli już 20 stycznia działania partyzanckie, dokonywali napadów z zasadzki, czy nocnych na kwatery Szwedów. 21 stycznia poselstwo Kurpiów zażądało od króla wycofania się z terenu Puszczy. Karol XII z miejsca to odrzucił, ale ściągnął gwardię pieszą (3000) do kolumny środkowej. W nocy z 21 na 22 lub na 23 stycznia w Brodowych Łąkach Kurpie napadli zapewne na kwaterę króla, ale nie udało się im go zabić [sic]. W nocy z 22 na 23 stycznia Kurpie (do 1300 ludzi, w większości zbrojnych w strzelby) zajęli silną pozycję na linii bagien Brzozówka pod Kopańskim Mostem w pobliżu Myszyńca. 23 stycznia przyjęli ogniem czoło kolumny króla. Być może doszło do jakichś prób ataku na pozycję Kurpiów, które się nie powiodły. W nocy Karol XII uzyskawszy przewodnika obszedł na czele 150 żołnierzy pozycję kurpiów, którzy się wycofali. Zaskoczenie i noc zapewne nie pozwoliły im zorientować się, jak słabymi siłami przeciwnik rozporządza. Od 24 stycznia mróz ścinający bagna nie pozwolił Polakom stawić czoła Szwedo, na wybranej pozycji. Jeszcze raz wysłali poselstwo do króla szwedzkiego domagając się okupu za przejście przez Puszczę. Ten oburzony wydał rozkaz zabijania wszystkich Kurpiów schwytanych z bronią i palenie ich wiosek. Swą grupę podzielił Karol XII na 2 części idące równolegle drogami w odległości 2-12 km, aby ułatwić otwieranie sobie drogi w razie oporu. Kurpie nadal podejmowali działania partyzanckie m.in. zdobyli nawet część taboru szwedzkiego. 26-27 stycznia wojska Karola wyszły z Puszczy. Każda ze stron mogła stracić do 100 ludzi. Walki te stanowią rzadki wypadek samodzielnych działań znacznych sił chłopskich na własną rękę. 

Wpis w dzienniku szwedzkiej wojennej wyprawy:
"1708 r., styczeń:
Ponieważ Wisła znów zamarzła, nasz Skaraborg Regiment mógł przekroczyć ją, choć z wielkim wysiłkiem, popychając wozy bez koni i przenosząc wszystko na swoich barkach. Po osiągnięciu drugiego brzegu rozłożyliśmy obóz na kilka dni w niewielkiej odległości od rzeki. Niedługo cieszyliśmy się odpoczynkiem.
Dostaliśmy rozkaz do wymarszu i kiedy tak maszerowaliśmy po beznadziejnie złych drogach, mój wujek umarł z wycieńczenia rankiem w domu jakiegoś szlachcica. Woziłem jego ciało przez dwa dni. W niedzielę kazałem go pochować na skraju jakiejś wsi, wtedy gdy stanęliśmy na odpoczynek. Nic się nie zmieniło w następnych dniach, wciąż maszerowaliśmy przez puszcze mazowieckie i Mazury.
W Czerwonym Borze wysłaliśmy nasze oddziały zwiadowcze aby zabiły wszystkich wieśniaków powyżej 15 lat. Bydło, którego nie mogliśmy zabrać z sobą zaganialiśmy do chałup i podpalaliśmy je. Wszystko to dla bezpieczeństwa jako, że mieszkańcy wiosek tyle zła naszemu marszowi poczyniali, nękając nas wszędzie i ciągle."



Powróćmy na Warmię i na obszar biskupstwa warmińskiego. Zachowały się do dnia dzisiejszego dokładne relacje i wyliczenia dotyczące szwedzkich obciążeń na tym terenie. 
W maju 1705 roku Szwedzi postanowili wydusić więcej niż do tej pory i zmodyfikowali podatek pogłówny. Do jego płacenia zobowiązali wszystkich mieszkańców w wieku od 15 do 60 lat. Najwyższą stawkę płacili kanonicy katedralni, w wysokości 150 florenów, oraz kolegiaccy - 100 florenów. W przypadku duchowieństwa podnoszenie podatku miało na celu wybadanie ile faktycznie kanonicy "zarabiają" i wyduszenie maksimum, ile się da.
Wcześniej, latem 1704 roku na proboszczów nałożono obowiązek oddawania szwedom połowy dziesięcin i ofiar składanych przez wiernych przy wszelkich okazjach [SIC! o naiwni] (tzw. offertorialia). Rabunkowy system kontrybucji plus samowola żołnierzy przyczyniły się do gospodarczego upadku Warmii. Zima 1704 roku zapowiadała się katastrofalnie i taka też była. Za jeźdźcem wojny zawsze wiernie podąża jego towarzysz - głód.
Pod koniec maja 1704 r. Szwedzi wydali zarządzenie, aby wszystkie wsie, osady i miasta w ciągu 24 godzin wypłaciły bez reszty zaległe za ostatnie 3 miesiące kontrybucje, w przeciwnym razie zostaną spalone [sic]. Egzekutorem zarządzenia został generał Lagercrona, który zdążył już poisać się swoim okrucieństwem. Podatek pamiętany był jeszcze długo pod nazwą Brandschatzung a sam Lagercrona zmienił się  w szatana w ludzkim ciele. Z dymem poszło przeszło 100 wsi i osiedli. 
W późniejszych latach sytuacja uległa jeszcze pogorszeniu. Król polski August II Mocny, który w zasadzie wciągnął Polskę do wojny północnej atakując Inflanty, został zmuszony do abdykacji przez Karola XII. Szwed na tronie polskim obsadził Leszczyńskiego, przeprowadzając dosyć kuriozalną koronację z wykorzystaniem klejnotów koronnych, które sam dostarczył.
Leszczyński był marionetką całkowicie podporządkowaną Karolowi a August z ulgą "odpuścił" sobie bałagan jakiego narobił. Na terenie Polski zaczęły, bez większej kontroli, panoszyć się wojska szwedzkie, rosyjskie i wszelkiego rodzaju oddziały polskie, czy to zwolenników Augusta, czy też leszczyńskiego. Dla przykładu: Starosta gnieźnieński Śmigielski na czele 600 osobowego oddziału nękał Szwedów walkami podjazdowymi, niszczył magazyny i paraliżował linie komunikacyjne
wroga. Ruchliwy partyzant zapuszczał się aż na Warmię, likwidował załogi szwedzkie na zamkach, odbierał uzbierane kontrybucje. A po kilku latach chaotycznej walki Śmigielski przerzucił się do stronnictwa Leszczyńskiego.
Na Warmi  Śmigielski "gościł" dwa razy, za każdym razem jako zwolennik innej frakcji. Za pierwszym razem w 1705 roku łupił bezlitośnie Szwedów, a za drugim razem, 1707 sam dostał łupnia pod Koronowem od wojsk polsko-moskiewskich jako zwolennik Leszczyńskiego a więc też i Szwedów
Pierwszy najazd , jaki miał miejsce 27 sierpnia 1705 roku wycelowany był przeciw Szwedom i dość dobrze wrył się w pamięć oddziałów okupujących Warmię. 
Starosta alikwidował i to dosłownie załogę pozostawioną na zamku w Lidzbarku, wyciął stuosobowy oddział sciągający razem z generałem Oxensternem kontrybucje, darowując życie jedynie generałowi i jego rodzinie. Jego oddział w tamtym momencie szacowano na jakieś 1500 ludzi rekrutujących się z ziem polskich jak i saskich. Zimą 1706 roku to biskupstwo zmuszone zostało do okupienia się Śmigielskiemu.
W tym samym czasie na Warmii "gościł" marszałek konfederacji Chomentowski, który pobierał hybernę dla swoich wojsk. W tym samym czasie na Warmii wybierały hybernę wojska konfederackie. Marszałek konfederacji, Chomentowski, przybył osobiście do Butryn i wzywał do siebie Nycza w sprawie zaległych podatków. Protokoły posiedzeń kapituły katedralnej podają wiele nazwisk wybitnych konfederatów (Rybiński, Brzuchowski, Brodowski), którzy w latach 1705—1709 byli na Warmii i egzekwowali hybernę wojsku koronnemu.
Garnizon elbląski nie dysponował dostatecznymi siłami, by
wycieczki przeciwnika ukrócić. Zdarzało się często, że w jednej komorze zbierali podatek Szwedzi, a w sąsiedniej konfederaci. Unikali siebie nawzajem. Gdy konfederaci przychodzili większą grupą, Szwedzi zamykali się w zamkach, po odejściu przeciwnika wychodzili znowu i starali się nadrobić to, co im wydarli Polacy. Miejscowa ludność niejednokrotnie znalazła się w sytuacji bez wyjścia, ponieważ zarówno Szwedzi jak i konfederaci nakazywali płacić sobie, a zabraniali pod surowymi sankcjami wspierać przeciwnika. Administrator diecezji i kapituła zwykle płacili temu, kto aktualnie żądał i czyje sankcje był realniejsze. Czasami płacono podatek konfederatom w sekrecie, by nie rozgniewać komendanta z Elbląga. Ordynariusz diecezji, mimo ciężkiej próby, wytrwał przy królu Auguście, natomiast kapituła skłaniała się widocznie ku Leszczyńskiemu, skoro kanonikom zależało na opinii u Szwedów. Sytuacja diecezji ulegała zasadniczej zmianie na lepsze dopiero w 1709 roku, gdy Karol XII przeniósł działania wojenne w głąb Rosji. W Polsce pozostało 8 tysięcy wojska szwedzkiego pod dowództwem generała Krausau. Zadaniem ich było ugruntować panowanie Leszczyńskiego i następnie, razem z wojskiem króla Stanisława, dołączyć do zasadniczej armii szwedzkiej. Klęska Szwedów pod Połtawą (8 lipca 1709 r.) pokrzyżowała te plany. Krausau naciskany przez konfederatów i wojska rosyjskie odwołał załogi osadzone na zamkach w Elblągu i Poznaniu i razem z Leszczyńskim wycofał się na Pomorze, w okolice Szczecina i Strzałowa (Stralsundu).  Warmia pożegnała Szwedów na zawsze, ale pozostał po nich w diecezji ślad na wiele dziesiątków lat w postaci ruin i zgliszcz. Niektóre straty poniesione w czasie wojny północnej, jak np. zrabowanie archiwaliów i książek, odczuwa diecezja do dnia dzisiejszego.


Na każdej niemal stronie przekazów źródłowych z tych czasów znajdujemy narzekania ludności warmińskiej na rabunki wojsk, zwłaszcza szwedzkich. W ciągu paru lat biskupstwo zostało doprowadzone do ruiny. Doskonałym dokumentem ilustrującym stopień zniszczeń wojennych jest inwentarz dóbr biskupich, sporządzony przez delegatów kapituły zaraz po śmierci biskupa Załuskiego i potwierdzony przez następnego biskupa, Teodora Potockiego. Z inwentarza tego dowiadujemy się, że Szwedzi zdewastowali prawie wszystkie majątki biskupie. Majątek Wielochowo (k. Lidzbarka) tak zniszczyli, że nawet nie pozostał ślad gdzie stały budynki. W Smolajnach budynki gospodarcze i piękny pałac biskupi puścili z dymem za zaległe podatki i ograbili z mienia do tego stopnia, że po ich odejściu w całym majątku pozostała tylko jedna krowa i jedna jałówka. Spalony został razem z przyległym młynem majątek Wojtówko (k. Reszla). Szwedzi nie ostrzegli młynarza o egzekucji i w niszczycielskim szale nie zważali na to, że młynarz na krótko przedtem wypłacił nałożoną kontrybucję. Podobny los dzieliły inne majątki biskupie:  Robawy, Kronówko, tzw. Majątek Nowy k. Lidzbarka, Karbowo, Klejnowo, Biskupiec. W Biskupcu spłonął pałac biskupi. W Lidzbarku również został spalony niewykończony jeszcze, piękny, barokowy pałac w ogrodzie koło zamku, zbudowany przez Zbąskiego, poprzednika Załuskiego. Do 1711 roku większość zniszczonych majątków została odbudowana, jedynie majątek Robawy za życia biskupa Załuskiego nie dźwignął się z ruin .
Losy biskupstwa warmińskiego w dobie wojny północnej (1700-1711) , Szorc A., Studia Warmińskie II(1965)


Karolowi XII w trakcie działań związanych z 3 Wojną Północną udało się osiągnąć konkretny rezultat poprzez osadzenie na tronie polskim Leszczyńskiego. Między Polską a Szwecją podpisany został pod koniec 1705 roku traktat pokojowy (Traktat warszawski 28 listopad 1705 r.). Jest on o tyle interesujący, że pokazuje dokładnie, o co naprawdę walczyli żołnierze szwedzcy. Król szwedzki wyciągnął z szafy starego szwedzkiego kościotrupa - politykę "Dominium Maris Baltici"  - i jeszcze raz odkurzył go z pyłu przeszłości. W warunkach owego traktatu znalazł się paragraf mówiący o tym, że większa część handlu polskiego miała przechodzić przez port w Rydze. Jednocześnie zobowiązał Polskę do wyburzenia nowego portu w Pałandze, aby nie mógł on konkurować z portami szwedzkimi. Kupcom szwedzkim zezwolono na osiedlenie się w Polsce, uzyskali oni też wiele przywilejów. Traktat wprowadzał całkowity zakaz kontaktów handlowych Rosji z Zachodem za pośrednictwem terytorium Polski. 


Gdańsk:
Przedmieścia Gdańska w XVII i XVIII wieku - Orunia i Stare Szkoty były całkiem dobrymi miejscami do zamieszkania. Znajdował się tutaj klasztor jezuitów, którzy prowadzili również szkołę o dobrej opinii. Nie brakowało też wszelkiego rodzaju rzemieślników. Jednak decydując się na zamieszkanie w tym miejscu, trzeba było zdawać sobie sprawę z jednej rzeczy: Zabudowania tych dzielnic, a w szczególności Szkotów były wykorzystywane jako osłona dla wojsk oblegających miasto, które to wojska chętnie podchodziły właśnie od tej strony. W związku z tym Rada Miejska niejednokrotnie decydowała o niszczeniu przedmieść celem oczyszczenia przedpola .

XVIII wieczne przedmieścia Gdańska od południa. Biskupia Góra, Chełm, Stare Szkoty i część Oruni 1736 rok.

W 1702 roku, na jesieni, armia saska (jedna ze stron konfliktu wielkiej wojny północnej, strona Augusta Mocnego) obrała sobie Prusy Królewskie jako miejsce spędzenia zimy. Zrozumiałym jest, że mieszkańcy Prus zadowoleni nie byli. Toruń zgodził się na "gościnę" w obrębie murów miejskich 300 żołnierzy. Ostatecznie do miasta wmaszerowało ich 100 w tym August II Mocny. W okolicy Gdańska również pojawiło się wiele oddziałów saskich. Zajmowali również tereny posiadłości wiejskich miasta a więc Żuławy Gdańskie. Znana jest co najmniej jedna potyczka, która miała miejsce 29 lub 30 października:

Des Europaischen Tag-Registers Uber jeztlauffendes... Lipsk 1703

"30 października 1702.
Wieczorem w okolicach Gdańska doszło do starcia między oddziałem saskim a żołnierzami
miejskimi.
Gdy 500 Sasów przybyły do lasu Herrberg, chcieli rozbić tam namioty i wejść na
przedmieścia. Wybrali 300 najlepszych ludzi, aby przekroczyli szlabany, otwierając tym
samym drogę na Szkoty, zaś pozostałych 200 miało ich wesprzeć. Zatrzymała ich gdańska
warta licząca 18 ludzi i zapytała, czego szukają. Padła odpowiedź, że chcą przejść dalej.
Gdańscy żołnierze odrzekli, że nie ma takiej możliwości. Na to Sasi zwarli się, nałożyli
bagnety na karabiny i uderzyli nimi na miejską wartę. Ta broniła się ostro długimi pikami,
niektórzy Sasi zostali poważnie ranni. Następnie Sasi dali ognia w kierunku gdańszczan,
których trzech padło na ziemię. Ale kiedy reszta gdańszczan chwyciła za karabiny,
wspomina się, że pięciu saskich żołnierzy padło zabitych, a 12 rannych, w tym jeden
porucznik. Właśnie dlatego postanowili się wycofać odgrażając się jednak, że jeszcze
powrócą."


Salomon Mellenthins - dziennik z XVIII w. :

"1708, 15 marca, Szwedzi zajęli Szkoty, Chełm, Siedlce. Na Stogach i Krakowcu Szwedzi
wykonali egzekucje. Gdańskie warty stoją na Sandberge. Na mierzei 70 ludzi i na Żuławach
20 padło ofiarą egzekucji szwedzkich. Ci postępują bezbożnie i skandalicznie.

1711, 1 marca, Sasi odeszli ze Szkarpawy. Rosjanie wybierają dużo pieniędzy z Gdańska.
Wolni strzelcy (jak w 1707) na Oruni kilku z nich przejęli."

Elbląg:


Wojska Karola XII zajęły Elbląg 12 grudnia 1703 roku. Obronność miasta poprawiono, artylerię uzupełniono i uczyniono z Elbląga istotny element strategiczny wojny północnej. Szwedzi skwapliwie skorzystali z okazji aby pozyskać kontrybucje z miasta. Oprócz nich, garnizon szwedzki żądał na bieżąco furażu, żywności, kwater. Pobyt wojsk szwedzkich w Elblągu w latach 1703 - 1710 kosztował miasto łącznie 479 693 talary.

Olsztyn:
Historia Olsztyna Hugo Bonk

"Jeszcze więcej nieszczęść niż dwie wojny ze Szwecją przyniosła Olsztynowi trzecia, wojna północna (1700-1721). [...] rozpoczęła się więc woja domowa, która częściowo toczyła się na Warmii, gdzie wojska litewskie walczyły przeciwko saksońskim. [...] Na terenach biskupstwa pełno było wojsk saksońskich, a kraj znów wyzyskiwały nieustające kontrybucje. [...]
Karol XII okazał się godnym następcą swojego poprzednika Gustawa Adolfa - szybko zmusił Duńczyków do pokoju, potem pokonał Rosjan pod Narwą (Estonia). W 1703 roku najechał Warmię. Także król August, który miał jedynie wojska saksońskie, wysłał na Warmię cztery regimenty, przez co dostała się ona znów w dwa ognie, a najbardziej zagrożony był przy tym Olsztyn. Na kraj nałożono kolejne kontrybucje, miesięcznie 27 guldenów od każdego łana, ponadto od duchownych żądano połowy ich pozostałych przychodów, a do tego jeszcze wprowadzono pogłówne. Biskup [Andrzej Chryzostom] Załuski wydał rozkaz aby zastawić przedmioty kościelne za odpowiednią kwotę w celu zapłacenia należności.  

Mały przerywnik: jeśli ktoś chciałby wystosować oficjalny list do powyższego biskupa, to musiałby użyć następujących "danych" biskupa:
Andreas Chrysostomus, Comes in Zaluskie (Załuski) Dei et Apostolicae Sedis Gratia Episkopus Varmiensis et Sambiensis, sacri Romani  Imerii Princeps, Terrarum Prussiae Praeses, Supremus Requi Cancellarius   uff

W październiku kanonik Nicz zapłacił Szwecji 50 tys. guldenów, ale szwedzki generał [Gustaw Otto] Snenbock [Steinbock] zażądał jeszcze 75 tys. guldenów [...]
Kraj został nie tylko spustoszony, ale i zubożony o ponad 100 wsi. [sic] Taki stan trwał nadal po wycofaniu się [głównych sił] Szwedów. Musiano utrzymywać nie tylko pozostałych Szwedów, ale i uregulować opłaty dla armii szwedzkiej i Polaków. [...]
Olsztyn ucierpiał w tej wojnie szczególnie mocno. Już w 1702 roku [mieszczanie] skarżyli się kapitule, że nie udało się zebrać ustalonych kontrybucji dla wojsk saksońskich, wskutek czego administrator otrzymał pozwolenie, aby udzielić miastu nieoprocentowanej pożyczki. W kolejnym roku kapituła zrezygnowała ze swoich wpływów ze zboża z komornictwa olsztyńskiego i przekazała je potrzebującym. Szwedzi ciągle domagali się od miasta kolejnych kontrybucji. W roku 1705 Olsztyn miał 27 tys. talarów długu z powodu nieopłaconych kontrybucji, a na nieszczęście w czerwcu 1708 roku doszło do pożaru, spowodowanego niedbalstwem szwedzkich żołnierzy. Spaliła się niemal połowa miasta, w tym Wysoka Brama.
To całkowicie ogołocone, a w dodatku spalone miasto dotknęło wówczas jeszcze gorsze nieszczęście, a mianowicie dżuma.