sobota, 9 czerwca 2018

Historia pewnego zakazu. Krzywe Koło.

Krzywe Koło - miejscowość ma Żuławach, której historia "pisana" sięga średniowiecza i tradycyjnie dla tych terenów powiązana z zakonem krzyżackim. Niemniej historia jaka miała miejsce w tych okolicach na pocz. XVIII wieku posiada swoje najgłębsze korzenie w dziejach starożytnego Rzymu, przeszło 2000 lat temu. Wtedy właśnie powstawały podwaliny prawa stojącego m.in. na straży moralności.

Państwo rzymskie w okresie republiki w warstwie społecznej składało się z 3 grup: patrycjuszy, ekwitów i plebejuszy. Ekwici (equites - jeźdźcy)) stanowili coś w rodzaju klasy średniej. Byli to kupcy, przedsiębiorcy, bankierzy. Wyróżnikiem statusu było posiadanie konia, noszenie złotego pierścienia i barwne oznaczenie tuniki. W zasadzie, ze względu na znaczne dochody i bogactwo jakie było w posiadaniu przedstawicieli tej kasty, nie mieli oni powodów do sporu z kastą rządzącą - patrycjuszami - a więc nie parli na wypracowanie jakiegoś szczególnie przychylnego dla nich prawa.
Patrycjusze (patricii - patres - ojcowie) byli tymi na górze. Uprzywilejowani i rządzący. Potomkowie arystokracji rodowej, która w okresie królewskim Rzymu posiadała prawa polityczne oraz wyłączność do obsadzania urzędów.
To Patrycjusze obsadzali stanowiska w senacie i sprawowali rządy w republice. Ich konflikt z warstwą plebejuszy doprowadził do powstania podwalin prawa w postaci Dwunastu Tablic. Od 445 roku p.n.e. dopuścili do aranżacji małżeństw z córkami [sic!] plebejuszy.
Plebejusze (plebei - plebs - lud) najniższa warstwa wolna wywodząca się z miejscowej ludności podbitych terenów lub ludność napływowa. Pomimo, że byli wolni nie mieli praw obywatelskich a więc pozbawieni byli wpływu na rodzaj rządów republiki. Rzemieślnicy, kupcy rolnicy i żołnierze.
Zrozumiałym jest że z czasem ta warstwa społeczna zaczęła się domagać większych praw w państwie. Od VI do III wieku p.n.e. trwał konflikt plebejuszy z patrycjuszami. Największymi osiągnięciami plebejuszy były: ustanowienie prawa dwunastu tablic z 449 r. p.n.e., zniesienie niewoli za długi, dostęp do urzędów (wykształcenie funkcji trybuna ludowego) i Lex Hortensia z 287 r. p.n.e., która dawała możliwość formułowania ustaw przez plebejuszy.

Korzenie historii zakazu lub nakazu z Krzywym kołem w tle sięgają właśnie do owych Dwunastu Tablic. Co prawda najstarsze regulacje ograniczające nadmierne wydatki prawdopodobnie obowiązywały jeszcze w okresie królewskim, za czasów panowania Numy Pompiliusza, który zakazał skrapiania stosów pogrzebowych winem, to jednak Dwanaście Tablic uznać należy za najstarszą kodyfikację prawa rzymskiego i jako takie przyjmować za podstawy. Prawo to zdecydowanie rozszerzyło przepisy ograniczające zbytek podczas ceremonii pogrzebowych (co ciekawe, to wiele wieków później, w okresie nowożytnym nakazami objęte zostaną głównie wydarzenie związane także z pogrzebami ale też z chrzcinami czy ucztami weselnymi). Rzymianom zabroniono umieszczania heblowanych brewion na stosie ciałopalnym, bogatego ubierania ciała zmarłego, namaszczania drogimi olejkami i powtórzono ograniczenie stosowania wina. Niedozwolone było również zatrudnianie płaczek i więcej niż 10 fletnistów. Nie dopuszczano do składania złota na stosie lub grobie.

Znamiennym jest fakt, iż pierwszymi znaczącymi ustawami antyzbytkowymi mającymi regulować życie Rzymian były regulacje dotyczące uczt. Począwszy od obowiązku spożywania posiłków przy otwartych drzwiach domu (sic!) a skończywszy na karach dla tych, którzy tylko przyjęli zaproszenia na zbyt wystawną ucztę.
Ciekawego spojrzenia na obowiązujące przepisy, z punktu widzenia obywatela rzymskiego, dostarcza nam wypowiedź Ryfiusa Albinusa zawarta w trzeciej księdze, siedemnastym rozdziale Saturnaliów Makrobiusza (Saturnalia Ambrozjusz Teodozjusz Makrobiusz, IV/V w.) Zainteresowanych tematem rzymskich ustaw antyzbytkowych odsyłam na początek do O rzymskich ustawach ograniczających wydatki na organizację uczt (Makrobiusz, Saturnalia 3,17)  Jarosława Rominkiewicza 

Przenieśmy się do późnego średniowiecza. Upraszczając, przyjmuje się, że konieczność regulacji antyzbytkowych pojawiła się wraz ze wzrostem znaczenia pieniądza w gospodarce.


Proponuję zapoznać się z fragmentami artykułu Stanisława Estreichera Ustawy przeciwko zbytkowi w dawnym Krakowie opublikowanym w Roczniku Krakowskim t.1 w roku 1898.

Potępienie nieopatrznego zbytku, którego prawodawczym wyrazem są liczne ustawy miast średniowiecznych, jest jako postulat religijnej etyki daleko starsze, akcentuje je bowiem kościół już od początku średnich  wieków, a nawet sięgając w głąb można wykazać, że i tutaj świat  średniowieczny nawiązał tylko do tradycyi przekazanej mu przez
cywilizacyę klasyczną. Wyuzdany zbytek i wystawność uczt, przepych w strojach, barbarzyńskie zamiłowanie w przekraczaniu wszelkiej miary użycia przy zdarzających się od czasu do czasu sposobnościach, były przedmiotem ostry cli potępień i ubolewań ze strony niejednego z filozofów i satyryków rzymskiego świata.
 [...]


Jedną z cech odróżniających zasadniczo religię chrześcijańską od ogółu dawnych wierzeń pogańskich, jest też jej stanowisko względem zbytku. Religia chrześcijańska podnosi od początku z niesłychaną energią zasadę społecznej funkcyi, jaką mają mieć bogactwa, a pisarze kościelni  wyciągają z tej zasady wszelkie konsekwencye z całą ścisłością. „Kto posiada nad miarę, ten posiada rzecz będącą własnością drugiego", głosi święty Augustyn. Pisma Tertulliana, św. Ambrożego, św. Chryzostoma pełne są szczegółowych wywodów podnoszących potrzebę zarzucenia przesadnych, rafinowanych strojów, zbyt wielkiej liczby służby domowej, hucznych uczt i zabaw). Za ich nawoływaniem idzie ustawodawstwo kościelne, które od najwcześniejszych czasów podejmuje walkę z objawami zbytku, wkraczając we wszelkie dziedziny życia codziennego (zwłaszcza co się tyczy kleru), podobnie, jak to niegdyś czyniła cenzura obyczajów w Rzymie lub „leges sumptuariae" świata klasycznego. [...]
Co się zaś tyczy świeckich to Kościół katolicki zwraca się przeciw zbytkowi w ich ucztach i zabawach, nie tylko jako przeciw złemu  sposobowi używania zasobów i bogactw, ale przedewszystkiem jako przeciw pozostałości starego, pogańskiego porządku rzeczy. Można powiedzieć nawet, iż punkt widzenia obrzędowo-religijny góruje u początku średnich wieków ponad punktem widzenia etyczno-moralnym. Obrzędy weselne, pogrzebowe ofiarne, kalendarzowe — które niegdyś stanowiły najczęstszy pretekst nieumiarkowanych wybuchów żądzy użycia — nie zostały albo wcale, albo też tylko powierzchownie schrystyanizowane. Branie w nich udziału piętnuje też kościół, jako trwanie w błędach pogańskich a koncylia zagrażają za to opornym surowemi karami kościelnemi. [...]
Rozbicie państwa frankońskiego stanowi punkt zwrotny w rozwoju pojęć o zadaniach władzy zwierzchniej, zwłaszcza o ile chodzi o północno- zachodnią część dawnej monarchii. Na południu, a nawet i we Francyi, tradycye wyrobione w państwie Karola W. przechowują się daleko czyściej i trwalej. Zwrot do pojęć i urządzeń prawnopublicznych rzymskich, który w ustawodawstwie Karola Wielkiego tak wybitnie wystąpił, zyskuje we Włoszech w tym czasie coraz to więcej na sile, dzięki powstaniu cywilizacyi miejskiej. To, co dotąd było ideałem, może tam nabrać w jednej chwili praktycznego znaczenia, i nieraz nawet mimo woli czynników do działania powołanych, wciela się w życiu codziennem. Stosunki miejskie, których podwaliną jest handel, przemysł, gospodarstwo pieniężne, stają się też szybko gruntem, na którym odrodzona umiejętność prawa rzymskiego nie tylko teoretycznie bujnie rozkwita ale także znajduje praktyczne zastosowanie. Wpływ etyki chrześcijańskiej i wpływ prawnopublicznych idei rzymskich krzyżują się w miastach włoskich XI i XII wieku, aby ułatwić wytworzenie instytucyi i prawa, które niebawem cała Europa naśladować pocznie. 
Prawa, zbytkowe miejskie są właśnie jednym z takich oryginalnych wytworów średniowiecznego życia miejskiego, pomimo, że w nich to  skrzyżowanie dwóch wpływów jasno na jaw występuje. Są one oryginalnym wytworem średniowiecznym, bo wywołały je potrzeby ewolucyi ekonomicznej właściwej ostatniej epoce średnich wieków, nie zostały też w miastach sztucznie ludności narzucone, ale powstały siłą rzeczy, wytworzone  koniecznością gospodarczą. Da się w nich odszukać wpływ Kościoła, bo Kościół głosił pierwszy i stanowczo już od dawna potrzebę walki ze zbytkiem oraz z sakralnymi przeżytkami dawnych religii, a właśnie w tym kierunku zwraca się — zrazu przynajmniej — ich ostrze. Stoją w bliskiej łączności z odrodzeniem prawa rzymskiego, bo stamtąd zapożyczają prawodawcy miejscy ideę tak potężnej władzy zwierzchniej, iż może ona wglądać i  ograniczać'' prywatną działalność jednostki. Całe prawo karne, cała policya obyczajowa, cała działalność Rady miejskiej jest właśnie ujarzmieniem  indywidualizmu ze względów na dobro całego związku, ujarzmieniem szerokiem i logicznie przeprowadzonem, którego prawa zbytkowe okazują się tylko drobnym ułamkiem. 

Zgłębiając się dalej w powyższe źródło dowiadujemy się, że pierwsze prawa wymierzone w zbytek pojawiają się pod koniec XII wieku we Włoszech, by następnie przenieść się na grunt francuski i niemiecki. Myślę, że na przykładzie rozprzestrzeniania się tychże ustaw, prześledzić można pojawienie się nowej warstwy w świecie feudalnym - warstwy średniej reprezentowanej przez mieszczan i kupców. Jest to również początek zanikania wyraźnego podziału społeczeństwa feudalnego opartego na tym kto ma a kto nie ma pieniędzy. Zarządzenia antyzbytkowe do Polski dotarły, poprzez miasta Śląska, ze wschodnich Niemiec i te zachowane datują się na XIV wiek. Przykładem takiej ustawy wprowadzonej na Śląsku był przywilej praw wrocławskich dla miasta Brzeg z roku 1292 wydany przez księcia wrocławskiego Henryka V, który do historii wszedł pod przydomkiem Brzuchaty.

Najstarsza ustawa, która miała przeciwdziałać obnoszeniu się z bogactwem wydana w Krakowie, pochodzi z 1336 roku. Jest to uchwała rajców i starszych, przedstawiona Kazimierzowi Wielkiemu do zatwierdzenia. Kazimierz Wielki zaaprobował ją i ogłosił. Regulowała ona zaręczyny, wesela, chrzciny i wywodziny. W 1342 roku została uzupełniona o przepisy regulujące hazard, a w zasadzie zakazujące gier o wysokie stawki.


Kazimierz Wielki   
                          
Kolejny wilkierz regulujący powyższe kwestie wydany został przez Radę Krakowa w 1378 roku i wzbogacony został o przepisy dotyczące ubioru mieszczek krakowskich. Treść jego znamy tylko z dość niedokładnego przekładu Ambrożego Grabowskiego.
Można powiedzieć, że dalej to już poleciało samo. Tendencje do obnoszenia się ze swoim bogactwem czy majątkiem w narodzie pozostały do dzisiaj, mimo ustanawianych praw i surowych kar. Znane są kary, zwłaszcza za nałogowy hazard, polegające na wygnaniu z miasta (wyświecenie) czy nawet kara na gardle. Dodać należy, że karze podlegali nie tylko gracze ale też właściciele przybytku, gdzie gry się odbywały.

Polecam ciekawą lekturę w tym temacie: Estreicher Stanisław Ustawy przeciwko zbytkowi w dawnym Krakowie, Rocznik Krakowski, t.1. 1898 r. - do znalezienia w bibliotekach cyfrowych.

Śledząc treść poszczególnych ustaw jakie pojawiały się w miarę rozwoju społeczeństw miejskich w Europie i w Polsce, można się zastanowić jaki był ich głębszy sens. Jako pierwsze rzuca się w oczy oczywiście zawiść lub zazdrość, szczególnie osób ustawionych wyżej w hierarchii, które pomimo swej pozycji miały mniej niż obrotny kupiec chwalący się swoim majątkiem. Ale czy tylko to?
Ustawy antyzbytkowe w Królestwie Polskim obejmowały nie tylko ubiór, jak choćby przepisy dotyczące mundurów wojewódzkich za czasów Jana III Sobieskiego (notabene były one tylko zaleceniami i zdarzało się, że według tychże zaleceń szyto ubiór na modę zachodnią, którą to miały tępić - [sic] Marszałek Sejmu Czteroletniego Stanisław Małachowski w barwach munduru krakowskiego).
Ustawy antyzbytkowe także obejmowały kosztowności, materiały i żywność np: konfitury czy też wino francuskie. W momencie, w którym wino właśnie stało się wyznacznikiem pozycji i luksusu automatycznie zyskało dla mieszczan status owocu zakazanego. Przepisy dotyczące wina zawarto w ordynacjach antyzbytkowych jakie wydano dla takich uroczystości jak wesela, chrzciny czy pogrzeby (stypy). Regulowano (reglamentowano) spożycie win węgierskich, reńskich, śląskich i na końcu francuskich. Na końcu, bowiem wina te po "doprawieniu" ich przez Holendrów, stanowiły najpodlejszy trunek zarezerwowany dla służby lub np: tragarzy zwłok podczas pogrzebu.

Badacze tematu tacy jak Stanisław Salomonowicz do powodów jakie leżały u źródeł społecznej reglamentacji zaliczył 4 powody (podaję za Edmundem Kizikiem):
1. Aspekt społeczno - prawny - ordynacja pogrzebowa miała na celu ochronę majątkową spadkobiercy, na którym spoczywał ciężar organizacji ceremonii pogrzebowej. Ordynacja ustawiając nisko pułap dozwolonych wydatków chroniła nienaruszalność spadku. Znaczenia nabierała szczególnie w przypadku gdy zmarły pozostawił po sobie długi. Dodatkowo chroniła niejako  przed presją otoczenia.
2. Aspekt moralno - religijny - świeckie prawo nawiązujące do prawa religijnego piętnującego grzechy główne: Gulae, obżarstwo i pijaństwo w czasie uroczystości, Superbiae, zarozumialstwo i wywyższanie się ponad stan, Avaritiae, chciwość, Desidiae, lenistwo,uchylanie się od pracy z powodu święta, Invidiae, zawiść, zazdrość. (myślę, że i pozostałe grzechy chrześciaństwa by się tutaj zmieściły)
3. Aspekt społeczno - prawny - utrzymanie określonego porządku pomiędzy istniejącymi wówczas podziałami stanowymi, klasowymi.
4. Aspekt administracyjno - porządkowy - uporządkowanie przebiegu całej uroczystości: pory dnia, czasu na odbycie uroczystości, ustalenie obowiązkowych opłat i skoordynowanie działań całego zaplecza uroczystości.
W dużych społecznościach mieszczańskich na plan pierwszy wybijały się zdecydowanie aspekty organizacyjne

W XVI i XVII wiecznym Gdańsku sytuacja związane z ordynacjami antyzbytkowymi miała jeszcze jeden, ciekawy rys powiązany z naukami Lutra. Pamiętać bowiem trzeba, że ówczesne miasto zdominowane było przez protestantyzm a moralność protestancka ukształtowana została pod wpływem  nauk m.in. Marcina Lutra.


W myśl tych nauk małżeństwo stanowiło nałożony przez Boga obowiązek. Związek małżeński był koniecznością osobistą jak i stanowił podstawę dobra całego społeczeństwa. Odrzucenie celibatu przez przywódców reformacji i konieczność małżeństwa - wypełnienie prawa Boskiego na Ziemi - zostało wskazane jako stan pożądany i naturalny.
[...] Rozwinięta została przy tym odmienna niż w katolicyzmie teologia małżeństwa. Marcin Luter dostrzegł jego miejsce w królestwie ziemskim, w którym człowiek kieruje się nie tylko stanowionym z Bożej woli prawem, ale także afektami, i które tym samym naznaczone jest grzechem. Małżeństwo stanowi wszelako nałożony przez Boga obowiązek [...] swoisty lek na ludzką niedoskonałość, instytucję chroniącą przed pokusą rozpusty. Zyskało ono w opinii luteran rangę jednego z filarów porządku ziemskiego i Boskiego. Kalwinizm przejął wiele założeń głoszonych przez zwolenników Lutra, przedstawiciele obu obozów reformacji podkreślali rolę władz świeckich w narzucaniu norm moralnych. Nadzór nad instytucją małżeństwa znalazł się tym samym w zakresie jurysdykcji świeckiej, egzekwującej prawo zgodnie z wolą Boga. Formuła taka została przyjęta także w Gdańsku. Jako "naturalny fundament ładu społecznego", małżeństwo było wymagane prawem. Kompetencje w tym obszarze należały do sądu wetowego, dotkliwymi karami finansowymi nakłaniającego kawalerów do zmiany stanu.
Wobec powyższego nie może dziwić, że w poł. XVI, XVII i XVIII - wiecznym Gdańsku wprowadzono szereg ustaw antyzbytkowych ściśle regulujących uroczystości wesel, chrzcin i pogrzebów. Dla władzy świeckiej a więc Rady Miasta było to kwestią moralną i religijną.


Mężczyzna stanu wolnego (kawaler bądź wdowiec), upatrzywszy odpowiednią dla siebie pannę lub wdowę, podejmował działania mające na celu zdobycie ręki wybranki. Istotną kwestią było dokonanie m.in. wzajemnych ustaleń odnośnie statusu majątkowego partnerów, charakteru ich przyszłego wspólnego uposażenia, wydzielenia części dóbr z majątku rodziców oraz – co szczególnie istotne w przypadku wdów bądź wdowców obdarzonych potomstwem z pierwszego związku – zabezpieczenie praw osób trzecich. Przy ustalaniu warunków matrymonialnego kontraktu korzystano z pośrednictwa swatów („Gute Männer“). Z uczuciami młodych par zamożne rodziny mieszczańskie na ogół się nie liczyły. [...] Po przyjęciu konkurów i dyskretnym ustaleniu kwestii majątkowych potwierdzonych intercyzą, przystępowano do zaręczyn – złożenia przez strony przyszłego związku małżeńskiego aktu wzajemnego przyrzeczenia dochowania wypertraktowanych warunków (źródłowe „Verlobnis“). Za najbardziej odpowiednie miejsce do zawarcia umowy narzeczeńskiej uważano kościół parafialny. Publiczny charakter zaręczyn umożliwiał rodzicom sprawowanie kontroli nad nieroztropnymi narzeczonymi oraz nad dobrami, które przeznaczyli dla przyszłych, niedoświadczonych życiowo nowożeńców.[...] Akt zawarcia narzeczeństwa tradycyjnie przypieczętowywano wspólnym biesiadowaniem. Ogłaszane wielokrotnie w gdańskich ordynacjach antyzbytkowych ograniczenia, a następnie zakazy dotyczące owego zwyczaju nie doprowadziły jednak do jego faktycznego wyeliminowania. Również osiemnastowieczna rewizja porządku weselnego z 1734 r. w artykule pierwszym nie odstąpiła od tych obostrzeń. Pod karą 50 talarów zakazano narzeczonemu urządzania domowych przyjęć oraz zwyczajowego wysyłania do krewnych i przyjaciół służby z koszami wypełnionymi jedzeniem, przy wtórze muzyki. [...] Miasto nad Motławą pod względem ogłaszania owych rozporządzeń nie stanowiło wyjątku na tle Starego Kontynentu doby XVI-XVIII w. Cała Europa tego czasu dostrzegała w podobnych rozwiązaniach prawnych – przenikających sferę publicznej konsumpcji żywnościowej i artystycznej (usługi literackie, muzyczne itp.) – receptę na poprawę społeczeństwa oraz sposób na kreowanie pozytywnych postaw konsumpcyjnych. Opasłe księgi Sądu Wetowego w Gdańsku ukazują szczegółowe protokoły z setek procesów z publicznego oskarżenia przeciwko mieszkańcom, którzy winni byli nieprzestrzegania miejscowych ustaw porządkowych przeciwko zbytkom weselnym, chrzestnym oraz pogrzebowym. Ustawodawcy w wielu wypadkach osiągali założony cel: winni zbytku i luksusu, domniemanego wywyższania się w obecności współmieszczan, grzechów nieumiarkowania w jedzeniu i piciu oraz marnotrawienia pieniędzy zostali postawieni pod pręgierz opinii publicznej i przykładnie ukarani.

Istniał jeszcze jeden aspekt uroczystości weselnych, wypływający ze zmian moralno-religijnych wprowadzonych przez reformację. Jednym z ważniejszych celów reformacji było nadanie lub przywrócenie religijnego charakteru świętom i "dniom świętym" czyli także niedzieli. Rzecz zawierała się w koncepcji, że dzień święty należny całkowicie poświęcić Bogu i przeżyciom religijnym. Wyprawianie więc "imprez" w te dni było wysoko nie wskazane z powodów np: łamania przykazań dotyczących umiaru w jedzeniu i piciu (pijaństwo). Tak więc przesunięto dostępne terminy na dnie powszednie - dla Gdańska, najczęściej były to poniedziałki i soboty (dla wesel, z wyłączenie Adwentu i Wielkiego Postu)
O sakralnym charakterze niedzieli przypomina również kolejna redakcja ordynacji weselnej (1734). W artykule drugim zakazuje urządzania uroczystości weselnych w niedzielę i święta kościelne pod karą grzywny 50 talarów. „An Sonn- und gantzen Fest-Tagen sollen hinführo keine Hochzeit-Mahle angestellet werden, bey 50 Rthlr. Straffe es wäre denn daß die Dürftigkeit der Persohnen eine moderation erforderte“. Neue-Revidirte Hochzeit- Tauff- und Begräbniß-Ordnung der Stadt Dantzig. Aus Schluß Sämbtlicher Ordnungen ausgefertiget und publiciret den 29. October Anno 1734. Danzig 1734, cyt. za: E. Kizik: Wesele, kilka chrztów i pogrzebów…,
 Piotr Kociumbas                   



W nowożytnym Gdańsku organizowano trzy rodzaje wesel. Patrycjuszowskie wesela duże, zwane od podawanego na nich wina „Weinhochzeiten“, obsługiwane były przez muzyków Rady Miasta. Obie osiemnastowieczne ordynacje określiły tu liczbę biesiadników na 24 do 30 osób. Wesela rzemieślnicze (od 16 do 20 osób), podczas których grali muzycy cechowi, organizowali głównie przedstawiciele nieuczestniczącego bezpośrednio w sprawowaniu władzy pospólstwa. Urządzane przez chlebodawców weselne biesiady plebejskie (wg ustawodawcy do 14 osób) przysługiwały przede wszystkim służbie. Unormowania te nie zaliczały w poczet gości domowników, rodziców, dzieci, rodzeństwa i kaznodziei. Jak wynika z powyższego, liczba zapraszanych gości zależna była od społecznego statusu organizatorów uroczystości.
 Piotr Kociumbas        

          
Temat regulacji antyzbytkowych jest niezwykle rozległy i jednocześnie pojemny. W zasobach internetu można odszukać morze informacji w tym temacie. Przejdźmy więc do wydarzenia, które niejako przeszło do legendy a miało miejsce w 1700 roku.

Do dzisiejszych czasów dotrwał opis wesela (niestety nie dotarłem do źródła) jakie urządził młody Michał Bewerstein (Biberstein), w Krzywym Kole właśnie w 1700 roku. Michał był prawdopodobnie synem sołtysa  w Krzywym Kole - Andreasa Biebersteina zmarłego w 1693r.
Wydarzenie ze względu na swoją skalę, rozmach i być może swoistą obrazoburczość, trafiło do zapisków prywatnych - do zapisów urzędowych trafiło niewątpliwie ze względu na karę jakiej poddać się musiał pan młody.
Pogwałcił on bowiem wszystkie zakazy władz miejskich Gdańska, tzw ustawy antyzbytkowe dotyczące wesel i innych uroczystości jak i prawa religijne.
Tak więc na początek: wesele nie mogło zgromadzić więcej niż 48 osób razem z gospodarzami oraz nie mogło trwać dłużej niż 2 dni.
Michał Biberstein zaprosił 455 par [SIC!] a cała impreza zaczęła się we wtorek przed środą popielcową a koniec nastąpił już podczas postu, więc było to grupo ponad 2 dni. 
445 par a więc 890 osób ! A przecież nie przyjechali sami. Doliczyć należy służbę. Dodatkowo w tamtym okresie podróżowało się konno, więc doliczyć należy pokaźny tabun zwierząt pociągowych. Podejrzewam, że całość sprawiało wrażenie inwazji jakiegoś wojska na senną wioskę na Żuławach. Trzeba było wyżywić i oporządzić nie tylko ludzi ale też zwierzęta.
Tak więc dalej - zestawienie produktów zakupionych na wesele:

  • 45 funtów korzeni i przypraw (ok. 18-19kg)
  • 15 kamieni ryżu (przyjmuję polską jednostkę miary pochodzącą od kamieni stanowiących część żaren 1 kamień = 12,96 kg, 15 kamieni = 194 kg
  • 12 kamieni śliwek
  • 5 wołów
  • 165 cieląt
  • 45 jagniąt
  • 100 par kapłonów (wykastrowany i utuczony kogut)
  • 145 par gołębi
  • 60 zajęcy
  • 55 świń
  • 600 karpi
  • łaszt pszenicy i 2 łaszty żyta na sam chleb (1 łaszt = 3000-3840 litrów; 1m3 pszenicy to ok. 800kg czyli 3 łaszty po ok. 3400 litrów daje 2,7 tony zboża)
  • 16 fas wismarskiego piwa (z Wismaru)
  • 10 beczek piwa elbląskiego
  • 36 beczek piwa gdańskiego
  • 4 oksefty francuskiego fina (1 okseft = ok. 210 litrów; warto zapoznać się ograniczeniami handlowymi z tamtego okresu a dotyczącymi wina francuskiego właśnie)
  • ciastka i słodycze - wydatki rzędu 344 florenów
  • muzykanci - 300 florenów
  • nie liczono masła, owsa (karma dla koni?), słoniny, sieczki (konie?) i innych drobiazgów
W sumie - 6034 floreny i 15 groszy - dodatkowo 1000 grzywien kary

Sumę jaką pochłonęła ta impreza można porównać do niespełna 1000 grzywien jakie zostały wydatkowane na pobyt króla Władysława IV wraz z dworem w Steblewie w 1636 roku.

Tru­dno oprzeć się wrażeniu, że w oczach otoczenia mogło to być wesele iście królewskie, skoro przetrwało ono w pamięci i zapiskach. Tenże pan młody przeniósł się z czasem do Gdańska i zmarł tu w połowie XVIII w. jako mieszczanin i dzierżawca folwarku w Grabinach.



Z córką Michała Biebersteina - kupca, dziedzicznego sołtysa w Krzywym Kole i mieszczanina gdańskiego Anną ożenił się burmistrz Gdańska Carl II Groddeck (ten sam, którego imieniem nazwano skrzyżowanie Alei Armii Krajowej, ul. 3 Maja i ul. Biskupiej w Gdańsku). 











Na koniec opis wsi, zdawałoby się, że niepozornej lecz jeszcze dzisiaj kryjącej wiele ciekawostek i tajemnic.


Kriefkohl (znany także jako Grybekole, Krievkoll, Kribekohl, Kriffkohl, Kriefkohl, obecnie znany jako Krzywe Koło, współrzędne: 54.18123, 18.77825 [54 ° 10 '52 "N, 18 ° 46' 41" E)
Krzywe Koło zostało lokowane na mocy przywileju lokacyjnego w 1363 roku przez wielkiego mistrza Winrycha von Kniprode na prawie chełmińskim. Bardzo szybko wchłonęło osady Schönewese i Friewalde. (od 1310 własność krzyżacka komturii gdańskiej).
Od 1454 roku własność miasta Gdańska (skutek powstania Stanów Pruskich, przyłączenia Prus do Korony i wojny 13 - letniej).
Od 1793 własność skarbu pruskiego (rozbiory), od 1807 ponownie własność Gdańska, 1814 - skarb pruski, 1920 - Wolne Miasto Gdańsk.


W 1820 roku na 323 mieszkańców we wsi czwórka była wyznania mennonickiego. W 1885 wieś miała 3961 mórg ziemi, 30 domów zamieszkałych przez 560 osób, w tym 5 mennonitów.

Nazwa wsi Krzywe Koło najprawdopodobniej pochodzi od zakoli Motławy, która przed uregulowaniem mocno meandrowała w tych rejonach.

W Krzywym Kole na uwagę zasługują dwa obiekty: dom podcieniowy oraz kościół pw. Znalezienia Krzyża Świętego.



Dom podcieniowy w Krzywym Kole zbudowany został na początku XIX wieku, Rekonstrukcji doczekał się w latach 1978-79. Konstrukcja domu jest murowano - drewniana z wystawką ryglową wypełnioną cegłą. Szczyty głównej części budynku są drewniane. Wystawka wsparta jest o cztery kolumny i ryglowe ścianki boczne. Umieszczona jest w centralnej części ściany frontowej. Wnętrze znacznie przekształcone i nie przypomina już pierwotnego układu pomieszczeń charakterystycznych dla domów podcieniowych. Obecnie w budynku znajduje się Środowiskowy Dom Pomocy Caritas (Centrum Caritas im. bł. Matki Teresy z Kalkuty).



Kościół pw. Znalezienia Krzyża Świętego w Krzywym Kole został zbudowany w XIV wieku i przebudowany w latach 1685-86. Jednonawowa świątynia została wzniesiona na planie prostokąta,  z wieżą od strony zachodniej, do której przylega kruchta. Szkieletowa, obłożona łupkiem wieża wzniesiona w 1747 roku, wtopiona w dach, została przykryta strzelistym, ośmiobocznym hełmem zwieńczonym kulą i chorągiewką. W wieży znajduje się dzwon z 1839 roku oraz zabytkowy, nakręcany i działający mechanizm zegarowy. Od południa do świątyni przylega zakrystia dobudowana w II połowie XIX wieku. W jej szczycie osadzono kamienny herb Gdańska z prawie niewidoczną datą 1686. Wschodnią ścianę oraz kruchtę zdobią schodkowo-blendowe szczyty. W ścianach od północy i południa wmurowane są kule armatnie.

Nad boczną przybudówką, w której mieści się zakrystia, znajduje się kamienny kartusz z herbem Gdańska i datą 1686. Nie jest to jedyny kościół z takim herbem. Inne to kościoły w Koźlinach, Trutnowach czy Kiezmarku.  Pamiętać należy bowiem, że znajdujemy się na Żuławach Gdańskich a więc ziemia ta należała do Gdańska. W tamtych czasach Rada miasta miała również prawo patronatu nad parafiami na obszarze od niej zależnym. Stąd owe herby i choćby też fakt przejęcia parafii przez protestantów w połowie XVI wieku.



Kolejnymi elementami, które zwracają na siebie uwagę w "wystroju zewnętrznym" budowli są kamienne kule armatnie. Domniemywać można, iż użyto ich podczas remontu kościoła zakończonego po potopie szwedzkim w 1686 roku.




Podziwianie bryły budowli od zewnątrz zakończyć można bliższym przyjrzeniem się wieży. Została ona obudowana misternie zamocowanym łupkiem, w taki sposób aby stworzyć na powierzchni nim pokrytej wzór. Technika krycia łupkiem ścian, czy dachów zasługuje na uwagę głównie z dwóch powodów. Pierwszy to koronkowa wprost metoda mocowania i krycia powierzchni a więc i wzory jakie da się uzyskać a drugi to fakt, iż surowiec sprowadzano z bardzo daleka. Odległości sięgać mogły nawet kilkuset kilometrów.



Łupek dachowy jest określeniem ogólnym dla różnego rodzaju łupków czyli surowców skalnych, używanych na pokrycia dachów. Zazwyczaj były to ( i są nadal, ponieważ obecnie także jest dostępny w handlu) słabo zmetamorfizowane skały (naturalny proces przekształcenia jednego rodzaju skały w drugą pod wpływem ciśnienia i temperatury), zawierające ziarna kwarcu, jasne łuszczyki oraz materiały ilaste, czasem z domieszką Chlorytu. Najistotniejszymi cechami łupków są: łatwa podzielność, podatność na cięcie i wykonywanie otworów, mała porowatość i nasiąkliwość, twardość, mrozoodporność. Kolor łupków zależny jest od występujących w nim domieszek. I tak: substancje węglowe nadają czerni, jasny łuszczyk przydaje srebrzystoszarości, chloryt - zieleni,  zaś tlenki żelaza prowadzą ku czerwieni. Więcej w temacie tutaj.


Wnętrze kościółka zaskakuje i zachwyca, ale zanim damy się wciągnąć mnogość szczegółów i znaczeń, warto postarać się o objęcie okiem całości posadzki. Zauważyć można wtedy rzecz charakterystyczną dla wielu kościołów na Żuławach - posadzka jest tak ułożona, aby powstał spad od ołtarza w kierunku wyjścia. W czasie powodzi częstych na tym terenie ułatwiało to znacząco usuwanie wody wnętrza budowli.
Wchodząc do wnętrza świątyni przenosimy się do innego świata. Do świata, w którym bogaci właściciele ziemscy (nazywani Sąsiadami - tłumaczenie z określenia niemieckojęzycznego) dyktowali warunki życia na Żuławach. Do świata z wyraźnie wyznaczoną hierarchią społeczną, uwidocznioną w wystroju kościoła jaki i rozlokowaniem wyposażenia. A więc: po lewej stronie w wysokich, zdobionych stallach zasiadało 13 najmajętniejszych Sąsiadów, a wśród nich sołtys. Za plecami każdego, na oparciu wymalowano obraz przedstawiający jednego z apostołów plus wizerunek Jezusa. Na górze oparcia, złotą farbą wymalowany widnieje znak, gmerk, oznaczający dany ród lub majątek ziemski.




Tymi samymi gmerkami oznaczono miejsca, które zajmowały żony bogatych gospodarzy. Ich oparcia stalli ozdobiono wizerunkami Maryi Panny i innych kobiet znanych z biblii. 














W niższych ławkach, pośrodku kościółka siedziała młodzież, oczywiście ta bogatsza. Ich ławki również opatrzono gmerkami. Reszta, czyli mniej zamożni i po prostu biedni stali z tyłu. 
Na wyposażenie składają się oczywiście jeszcze stałe elementy świątyni czyli: mała ambona, konfesjonał, niepozorny ołtarz i chór z emporami. Co ciekawe wszystkie te zdobienia i obrazy przez długi czas znajdowały się pod warstwą farby i dopiero prace konserwatorskie wyciągnęły je na światło dzienne.






- Nie spodziewaliśmy się, że w czasie renowacji dokonamy aż takiego odkrycia. Naszym oczom ukazały się pełnowymiarowe obrazy biblijne datowane na 1687 rok - mówi ks. Krzysztof Zdrojewski, proboszcz parafii Matki Boskiej Różańcowej w Koźlinach.
Mały kościółek pw. Znalezienia Krzyża Świętego w Krzywym Kole, będący filią parafii w Koźlinach, ma swoją długą i ciekawą historię. Powstał najprawdopodobniej w XIV wieku. Od tamtego momentu świątynia wielokrotnie zmieniała swój wygląd – była przebudowywana, zmieniano układ ław w zależności od gustów i aktualnej posługi duszpasterskiej.
Ziemie, na których znajduje się kościół, także mają swoją historię, bardziej burzliwą niż sama świątynia. Bo nawet podczas wojen polsko-szwedzkich, kiedy to w latach 50. XVII wieku Szwedzi nałożyli na wioskę potężną kontrybucję, malutki kościół piękniał. – Nie można powiedzieć, że był to wiek sielankowy dla ziem i ludności, tym bardziej powinien fascynować rozmach, z jakim wyposażono wówczas kościół – uważa ks. K. Zdrojewski.
Rozpoczęte w na przełomie maja i czerwca zeszłego roku prace konserwatorskie doprowadziły do zaskakujących odkryć. Pod zdjętą warstwą farby na drewnianej stalli, czyli ławie z klęcznikiem, ukazały się piękne obrazy i zdobienia. – Jesteśmy świadkami odsłonięcia pierwotnej, XVII-wiecznej warstwy malowideł. Oczywiście, nie było tak, że nie wiedzieliśmy, że pod farbą coś się znajduje. Domyślaliśmy się, bo pod przemalowaniami było częściowo widać przebijające kształty figuralne – mówi proboszcz. Jednak nikt nie spodziewał się, że będą to pełnowymiarowe biblijne obrazy.
– Nie spodziewaliśmy się, że na drzwiczkach prowadzących do ław odkryjemy malowidła, które, jak wskazuje data, pochodzą z 1687 roku, a kunszt, z jakim zostały namalowane, pozwala przypuszczać, że wykonywali je mistrzowie w swoim artystycznym fachu – wyjaśnia ks. Zdrojewski. Malowidła najprawdopodobniej powstały w warsztatach gdańskich, gdzie dbano o najwyższy malarski poziom. – To widać gołym okiem, jak znakomici byli ci artyści. Tu nie ma przypadkowych pociągnięć pędzla. Wszystko jest dokładnie przemyślane – mówi kapłan.
Odnowiona stalla to dopiero początek konserwatorskich zmagań. – Jesteśmy na etapie zabiegania o kolejne dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pierwsze otrzymaliśmy po 2 latach starań i przy dodatkowym wkładzie własnym mogliśmy zabrać się do pracy. Teraz liczymy, że wsparcie finansowe z ministerstwa również się pojawi i uda się okryć kolejne malowidła na pozostałych stallach. Policzyliśmy, że w sumie będzie to 20 obrazów – mówi ks. Zdrojewski.
Niestety, w najgorszym stanie są te ławy, na których jest najwięcej malowideł. – Ten fatalny stan wynika ze zniszczeniem belek bazowych, na których ławy spoczywają, jednak, jeśli kiedyś uda się odrestaurować cały kościół, a raczej kaplicę, jak nazywany był w ciągu stuleci, to będzie ją można śmiało nazwać Mały Wersalem Ziemi Żuławskiej – zapewnia proboszcz.

Z <http://gdansk.gosc.pl/doc/2916003.Maly-wersal-na%20zulawach>















 
Barokowy ołtarz główny pochodzi  z 1687 roku i w głównym polu przedstawia ukrzyżowanie oraz w podstawie złożenie do grobu. Nastawę ołtarza wieńczy szczyt z rzeźbą Chrystusa. Z tego samego okresu pochodzi również ambona, konfesjonał oraz stalle. Z XVIII stulecia pochodzi drewniana chrzcielnica, a prospekt organowy z XIX wieku. Wzdłuż ściany bocznej biegnie empora łącząca się z chórem na ścianie zachodniej. W okresie reformacji kościół należał do ewangelików, a katolicy należeli do parafii w Giemlicach. W 1972 roku odnowione zostało wnętrze kościoła oraz wyremontowano dach.

W temacie organów kościólka:

Organy w Krzywym Kole to dzieło Friedricha Rudolfa Dalitza, pod względem technicznym zachowane nieźle: - jest wiatrownica, oryginalne miechy, wyciągi rejestrowe oraz tabliczki z nazwami rejestrów. 
Interesujący jest pulpit nutowy dla kalikanta, na którym mógł on sobie postawić śpiewnik! 
Zachowały się jedynie 2 piszczałki drewniane, z tego jedna poważnie uszkodzona. 
Widziałem ten obiekt w 2009 r. Renowacja byłaby absolutnie bezproblemowa: wystarczającą ilość materiału porównawczego dostarczyłyby inne instrumentu Dalitza zachowane w Różynach (1787, jest część piszczałek metalowych), Osicach (1761, piszczałki frontowe to drewniane atrapy, brak wszystkich piszczałek wewnątrz szafy, są relikty głosu językowego), Stegnie (1800, są tam oryginalne piszczałki frontowe). Menzury piszczałek można poza tym odtworzyć na podstawie zachowanych bardzo precyzyjnych pomiarów piszczałek organów Dalitza z kościoła Bożego Ciała w Gdańsku, które sporządzone zostały podczas ewakuacji tamtejszego instrumentu w 1943 r. 
Do listy trzeba dodać jeszcze organy w Koźlinach (1750), będące tzw. Probstück (czyli dziełem egzaminacyjnym) Dalitza, wykonywanym jeszcze w ramach jego pracy w warsztacie Hildebrandta. W Koźlinach los z organami obszedł się bardziej niekorzystnie, przepadły wszystkie piszczałki, zostały tylko wiatrownice pedałowe i manuałowa, poważnie uszkodzone ostatnio podczas instalowania podłogi w kościele.  
Kiedy przeprowadzaliśmy badania porównawcze poprzedzające rekonstrukcję organów Hildebrandta w Pasłęku (Dalitz był uczniem Hildebrandta), oglądaliśmy te wszystkie instrumenty. Co ciekawe, Dalitz pozostaje niemal całkowicie wierny schematom tzw. menzuracji i geometrii piszczałek Hildebrandta. Schematy te utrzymują się u niego na przestrzeni ponad 30 lat działalności. Jeśli ktoś życzy sobie usłyszeć efekt brzmieniowy zbliżony do tego, który był właściwy organom Dalitza 
                                                                                              więcej...


Rzut okiem do wieży:



 Obok kościoła warto odszukać mały, nieco już zapuszczony cmentarz.

Płytę nagrobną Andreasa Biebersteina, przedstawiciela najsławniejszego siedemnastowiecznego rodu żuławskich chłopów z Krzywego Koła w gminie Suchy Dąb, odnaleźli członkowie Stowarzyszenia "Żuławy Gdańskie".
Płytę nagrobną Andreasa Biebersteina, przedstawiciela najsławniejszego siedemnastowiecznego rodu żuławskich chłopów z Krzywego Koła w gminie Suchy Dąb, odnaleźli członkowie Stowarzyszenia "Żuławy Gdańskie". 




O zaniedbanym, starym cmentarzu we wsi wiedziało wiele osób. Nikt jednak wcześniej nie dociekał, czyje prochy tam spoczywają. Wiejski cmentarz z zabytkowymi stalami przetrwał drugą wojnę światową, mimo że większość nekropolii na Żuławach została zniszczona. 

Niektóre z płyt są w bardzo dobrym stanie - zachowały się nawet gmerki, czyli znaki własności żuławskich gospodarstw, które prawdopodobnie pozwolą zidentyfikować właścicieli pozostałych pomników na cmentarzu. 


- To było niesamowite przeżycie! Czuliśmy się, jakby udało nam się odnaleźć miejsce pochówku któregoś z członków własnej rodziny - opowiadają odkrywcy ze Stowarzyszenia "Żuławy Gdańskie". - Do Krzywego Koła wybraliśmy się tylko po to, by obejrzeć pozostałości cmentarza, o którym wspomniała nam sołtys Małgorzata Cyra. Zupełnie przypadkiem, obok innych grobów, zauważyliśmy dużą płytę leżącą nieopodal na ziemi. Być może została przeniesiona z kościoła, gdzie spoczęły szczątki zmarłego? Po odgarnięciu części ziemi i liści ukazał się dobrze znany nam gmerk w kształcie trójkąta. To był znak Biebersteinów! 

Na kolejną wyprawę grupa wybrała się wyposażona w szpadle, miotły i pojemnik z wodą. Po godzinie odkopano dużą i wspaniale zachowaną płytę z nazwiskiem i datą - 1693 rok. 


- Zamierzamy uporządkować to zabytkowe miejsce i odrestaurować nagrobki. Podejmiemy próbę zdobycia na ten cel pieniędzy z funduszy unijnych - zapewnia Aleksandra Matusz, sekretarz gminy Cedry Wielkie. - Wiosną na pewno uporządkujemy teren i usuniemy dziko rosnące krzewy - dodaje Małgorzata Cyra, sołtys Krzywego Koła. - Naprawdę bardzo się cieszymy, że w naszej wsi odnaleziono cenne historyczne pamiątki.   Z <http://pruszczgdanski.naszemiasto.pl/archiwum/odnalezli-grobowiec-slynnego-chlopa-biebersteina-z-krzywego,1573812,art,t,id,tm.html